fakty: 2-och synów na których przyznane są alimenty, odpowiednio zaopatrzone w klauzule wykonalności. Alimenty bez zgrzytów tatuś na synów płacił. I tak było spokojnie przez lata aż do kwietnia 2012r... tatus popadł w duże trapaty i w styczniu br wszedł mu komornik. Przez 2 miesiace komornik ściągał z jego pensji to, co zostało po przekazaniu alimentów przez zakład pracy, na podstawie oswiadczenia tatusia i stosownych wyroków sądu. ale w koncu marca (2

tatuś telefonicznie powiadomił mnie, ze komornik zajął pobory i o alimenty musze do komornika się zwrócic. Kasa jeszcze nie była przekazana na konto komornicze, wisiała w buforze. zaraz (29)wykonałam telefon i usłyszałam, ze oni nie zajęli alimentów i ze nie było takiego działania. Pojachałam tam (29) i nic nie załatwiłam, szef w tym dniu nie rozmawiał z interesantami (160km, urlop) Z szefem mogłam rozmawiac dopiero za kilka dni, w dniu przyjęc takich łosi jak ja. Dotarłam (160km, urlop) zaopatrzona w stosowne wyroki z klauzulami, pisma w imieniu synów o zwrot zajetych alimentów, kopię dyspozycji tatusia co do płacenia alimentów przez zakład pracy. Efekt, muszą powstac zaległości aby rozpoczac egzekucję - jasne i logiczne... a to, ze wiem , o fakcie, to pikuś, nie udało mi sie złozyć żadnego dokumentu. Telefony, panienka odbierajaca łączy mnie (proszę szefa) z kimś innym, kto nie raczy się przedstawić, orientuję się po kolejnych telefonach juz po pierwszych słowach i proszę o szefa, jak się okazuje nie mozna , za tydzień przyjechac w godz przyjęć. W stosownym terminie wniosłam o ekzekucję (przyominam tatuś dotychczas nie robił zaległości) (160km, urlop)....Trafiło mnie, obdzwoniłam stosowne sądy, izbe komorniczą, wszedzie mur...(7 dni na wniesienie skargi, juz za późno) to z punktu widzenia zwykłego obywatela - łosia, cudowna rada, która wszedzie słyszałam, to abym sobie poszła do adwokata lub radcy, to sie dowiem na jakiej podstawie tak zrobiono, ale odpusciłam, bo mi się zwyczajnie nie chce, choć telefon do adwokata wykonałam na wszelki wypadek. Wnioski końcowe... jestem traktowana z olewem, nie znam sygnatury akt, bo jakoś nikt do tej pory mnie nie poinformował, choc zapytałam; panienka z okienka podawczego dostaje drgawek jak mnie słyszy i nawet jest ostro zirytowana, co słychać, muszę z nimi współpracować, bo synowie nie bedą mieli alimentów, nawet jakbym odpusciła ten incydent, za miesiąc go powtórzą. Tatusiowi powstały zaległości alimentacyjne, choć nie zamierzał ich czynić. Ja się użeram z kancelarią, która mnie kompletnie olewa i nie odpowiada na zadawane pytania. Co ze swobodnym wyborem komornika? Przebrnęłam przez ustawe o zawodzie komornika i kodeks etyki, wypisałam odpowiednie artykuły i cóż pozostaje mi pilnowanie teraz terminów, w ten oto sposób będąc spokojną obywatelką zostałam zmuszona do takiego działania... urlop, znalezienie zastepstwa, co nie jest proste, benzyna... ble, ble, ble, nasza rzeczywistośc... czy może jednak zmienic komornika... Co o tym sądzicie??