Witam,
problem nie dotyczy bezpośrednio mnie, lecz koleżanki z pracy więc znam sprawę z opowieści. Byłbym wdzięczny za pomoc
Sprawa wygląda tak, miała ona za coś zapłacić i ma dowody wpłaty. Jest jakiś czas ok, potem jest pismo z Warszawy z banku, że ma zapłacić ich należność. A ona, że nie ma, bo zapłaciłam. Bank powiedział w liście, że ok nie musi płacić. Teraz przyszło pismo z banku, że ma zapłacić, a jakiś czas po tym liście z banku list z sądu z Gdyni, że gdzie są pieniądze?!
Proszę o pomoc. Gdyby były jakieś niejasności to oczywiście, wyjaśnię