Fałszywy mandat i "odbijanie piłeczki"
Witam, piszę w następującej sprawie.
Otóż na przełomie września i października otrzymałem od ZTM Warszawa wezwanie do zapłaty mandatu, za brak dokumentu potwierdzającego ulgę, wraz z odsetkami. Ja nie jechałem tym autobusem i też nie dostałem żadnego mandatu. Sprawa wygląda tak, że ktoś podał kontrolerowi moje dane.
Napisałem wyjaśnienie do biura windykacji ZTM-u, jednakże Ci kazali mi iść ze sprawą na komendę, aby przedstawić antydowód. Policjant powiedział natomiast, że to nie sprawa policji.
Co najważniejsze - pismo przyszło na zmyślone nazwiska rodziców, moją błędną datę urodzenia, a na mandacie był podany jedynie świadek potwierdzający rzekome dane oraz błędna data urodzenia. Odpisałem do ZTM-u powołując się na to, co powiedział policjant.
Moje pytania: Czy kontroler miał prawo wydać bilet "na słowo"? I czy jeśli na mandacie jest błędna data urodzenia i sfałszowany podpis, to jest to argument, że to nie ja?
Pozdrawiam
|