Asystenci sędziów - praca, konkursy, informacje.

Nie wiem czemu poprzedni temat został zamknięty więc zakładam nowy. Skoro są tematy dotyczące egzaminów na wszelkie aplikacje i samych aplikacji to uważam, że warto aby był i temat dotyczący asystentów sędziów. Jest ich pewnie kilkoro na forum jak i tych, którzy zamierzają wybrać tę drogę dalszej "kariery".

Warto, żeby umieszczać tutaj ważne informacje dotyczące pracy jako asystent, pytania i odpowiedzi związane z tym stanowiskiem jak i dotyczące konkursów.

Aplikacje korporacyjne uważam za bezsensowne i dobre dla ludzi z większym portfelem, znajomościami i pasją do tego zawodu. Nie wyszło mi na AO więc ta droga to dla mnie ostatnia szansa. Próbowałem w dwóch konkursach, debiutancki słabo, z drugiego jeszcze nie ma wyników. Wiem, że w najbliższym czasie będzie jeszcze kilka. Chciałbym w swoim mieście.. ale można by się gdzieś przenieść. Konkursów będzie niestety już coraz mnie choć co jakiś czas zwalniają się kolejne stanowiska albo po prostu w niektórych miejscach pojawiają się wakaty.

Jakie są wasze doświadczenia i opinie na ten temat ?

a jak wyglądał ten test konkursowy na stanowisko asystenta? nie chodzi mi o to na czym polega, bo to wiem, ale bardziej konkretnie- charakter pytań testowych i jak wyglądały kazusy.

Napisał/a goździk89

a jak wyglądał ten test konkursowy na stanowisko asystenta? nie chodzi mi o to na czym polega, bo to wiem, ale bardziej konkretnie- charakter pytań testowych i jak wyglądały kazusy.

Pytania różne ale nie wychodzące poza KC, KPC, KPK, KK. Czasem wręcz zdarzały się pytania identyczne jak na korporacyjnych czy ogólnej, podchwytliwych raczej nie było. Ogólnie rzecz biorąc - poziom porównywalny do aplikacji. Co do kazusów.. to w jednym zdarzyły się elementy KSH. Nie są łatwe, nie będę odkrywczy jak napiszę, że najważniejsze to wybrać właściwe rozstrzygnięcie, uzasadnienie już jakoś się da napisać. Przykładowe sprawy to: braki aktu oskarżenia, skarga na referendarza, przekazanie do sądu właściwego, zabezpieczenie roszczenia. W jednym chciano też jeszcze zarządzenie wykonawcze na końcu.

I widać różnice pomiędzy sądami, zarówno co do formy kazusów jak i ich poziomu.

śledząć poczynania znajomych mam wrażenie że to nie do przejścia jest nie wiem czy brać poprawkę na znajomych czy faktycznie jakieś cuda na kiju się dzieją na tych konkursach.

Trzeba brać pod uwagę, że jak coś jest związane z państwową posadą to znajomości jak zwykle pewnie też robią swoje.

Ale po deregulacji to się trochę pozmieniało, taką mam nadzieję. Poza tym ludzie często swoje niepowodzenia tłumaczą tym, że inni mieli znajomości, więc trzeba brać na to poprawkę. A czy jest ktoś jeszcze, kto ma doświadczenia w tej materii?

Napisał/a Lexotron89

Trzeba brać pod uwagę, że jak coś jest związane z państwową posadą to znajomości jak zwykle pewnie też robią swoje.

Jak i w korporacji Jak ktoś dobrze napisze konkurs to się dostanie. Kwestia układania tych pytań i czy aby przypadkiem ktoś nie wie wcześniej chociażby o zakresie..

Napisał/a grero89

Jak i w korporacji Jak ktoś dobrze napisze konkurs to się dostanie. Kwestia układania tych pytań i czy aby przypadkiem ktoś nie wie wcześniej chociażby o zakresie..

przy konkursach pole do manewru jest niemałe i często z tego korzystają.

Wygrałem jeden konkurs bez znajomości, więc jak najbardziej się da. Znajomości to trzeba mieć aby dostać się do kancy gdzie płacą więcej niż 500 zł albo wbić się do urzędu, natomiast w sądach wiele osób po prostu wygrywa konkursy (słyszałem co najmniej o kilkunastu osobach, które dostały się uczciwie).

Kilka refleksji po 3 konkursach, w których brałem udział:

- Poziom trudności bardzo zbliżony do egzaminów wstępnych korporacyjnych i na ogólną, konstrukcja pytań też podobna.

- Poza głównymi kodeksami pojawiają się pojedyncze pytania z wykroczeń, ustawy o kosztach, o hipotekach, KRS czy kodeksu rodzinnego.

- Kazusy to rzeczy typu umorzenie czy zawieszenie postępowania, odniesienie się do wniosku o wyłączenie sędziego czy przywrócenia terminu + to, co grero napisał.

- Czas przeznaczony na konkurs raczej dostosowany do testu i kazusów. Ja co prawda zawsze kończyłem równo z końcową syrenę, ale to dlatego, że odzwyczaiłem się od pisania ręcznego, no i wolałem dłużej pomyśleć nad odpowiedziami w teście czy niektórymi zdaniami w kazusie, bo każdy ewentualny błąd mógł być kluczowy

- Jak ktoś się dobrze przygotuje to spokojnie wygra, bo konkurencja często nie jest zbyt mocna (wyjątek to największe miasta). Sporo osób (czasem nawet większość uczestników) nawet nie przekracza minimalnego progu z rozporządzenia i to pewnie one najbardziej narzekają na brak znajomości.

Napisał/a shanz

Wygrałem jeden konkurs bez znajomości, więc jak najbardziej się da. Znajomości to trzeba mieć aby dostać się do kancy gdzie płacą więcej niż 500 zł albo wbić się do urzędu, natomiast w sądach wiele osób po prostu wygrywa konkursy (słyszałem co najmniej o kilkunastu osobach, które dostały się uczciwie).

- Jak ktoś się dobrze przygotuje to spokojnie wygra, bo konkurencja często nie jest zbyt mocna (wyjątek to największe miasta). Sporo osób (czasem nawet większość uczestników) nawet nie przekracza minimalnego progu z rozporządzenia i to pewnie one najbardziej narzekają na brak znajomości.

a ja znam ludzi którzy pracują po kancelariach za grubą forsę i to bez znajomości co by to oznaczało? no może to że i tu i tu znajomości pomagają, ale i tu i tu nie jest to zasadą - czego nikt nie sugerował wcześniej

sporo osób nie przekracza wymaganej liczby pkt bo sporo osób jest niedouczona uważają że jak pracują w sądzie to już wszystko wiedzą i taki konkurs to krótsza piłka niż wstępne na aplikacje.

Ja wzięłam ostatnio udział w konkursie na asystenta sędziego po raz pierwszy w życiu... i go jeszcze bezczelnie wygrałam :P. Było kilka miejsc, dostała się też moja koleżanka, która przyszła tak na zasadzie "zgłosiłam się, to zobaczę jak to wygląda", postanowienia pisałyśmy obie pierwszy raz w życiu. To chyba po prostu kwestia ogólnie posiadanych umiejętności. Test był dość łatwy, pytania tylko z KC, KPC, KK i KPK, choć dwa mnie zaskoczyły i patrzyłam na nie z miną "to w ogóle z czegokolwiek wynika!?"

Mam pytanie do bardziej zorientowanych osób - mam teraz czekać na jakiś kontakt ze strony sądu, czy sama mam tam zadzwonić. Drugie: mamy połowę października, czy przy takich konkursach czeka się z zatrudnieniem do początku kolejnego miesiąca czy od razu się zaciąga kandydata do roboty?

Napisał/a wendishe

Mam pytanie do bardziej zorientowanych osób - mam teraz czekać na jakiś kontakt ze strony sądu, czy sama mam tam zadzwonić. Drugie: mamy połowę października, czy przy takich konkursach czeka się z zatrudnieniem do początku kolejnego miesiąca czy od razu się zaciąga kandydata do roboty?

Prawie wszędzie to pracodawca kontaktuje się z pracownikiem po zakończeniu rekrutacji czy konkursu, sądy nie są wyjątkiem.

Co do drugiego pytania to najczęściej zaczyna się od zaraz (w sensie po zrobieniu badań i wypełnieniu karty karnej), czasem od początku nowego miesiąca, a może się zdarzyć, że jeszcze później (np. gdy wskakujesz na wakat po asystencie, który pracę kończy np. 30 listopada to pracę zaczynasz dopiero w grudniu).

Z tymi znajomościami to mozliwe, ze czasem mają znaczenie, ale bez znajomości spokojnie można się dostać. Wystartowałam w sumie w 3 - jeden wygrałam, w drugim byłam na liście rezerwowej (ale właściwie jakbym wygrała, bo widziałam kto zrezygnuje :P), a w jeszcze jednym nie przekroczyłam tych progów. Czyli skuteczność była dość wysoka. Pytania raczej jak na korporacyjne, czasem prostsze, no i tylko z kodeksów. Kazusy różne, ale wiele tematów się powtarza. Generalnie dużo zależy od konkurencji, bo w niektrych startuje mnostwo osób. Jeszcze co do tych znajomości - znam trochę osób, które konkursy ygrały żadnych znajomości nie mając, jedynie jakąś tam wiedze i umiejętności.

Napisał/a shanz

Co do drugiego pytania to najczęściej zaczyna się od zaraz (w sensie po zrobieniu badań i wypełnieniu karty karnej), czasem od początku nowego miesiąca, a może się zdarzyć, że jeszcze później (np. gdy wskakujesz na wakat po asystencie, który pracę kończy np. 30 listopada to pracę zaczynasz dopiero w grudniu).

Tutaj mnie trochę zmartwiłaś, bo mogę najwcześniej zacząć w listopadzie. Jak już się orientujesz, to od razu też dopytam - nie ma problemu, aby wypowiedzieć umową po np. 3 miesiącach pracy? Wiem, że jest to umowa na 2 lata z możliwością 2 tygodniowego wypowiedzenia, ale chcę się upewnić, czy to działa w praktyce

W praktyce wygląda to tak jak w teorii. Zachwyceni oczywiście nie będa, bo przez 3 miesiące raczej nie nabędziesz takiej efektywności, jak pracujące kilka lat osoby, a jak odejdziesz to będa musieli uczyć kogoś nowego, ale nie ma obowiązku pracy :P