Aplikacja KSSiP 2021

Napisał/a Livien

Ja też tak myślę, szczególnie, że jestem świeżo po nieudanym naborze, to akurat by chociaż przeglądać te ważniejsze i główne ustawy. Przyznam, że szkoda mi by wypadły z głowy całkiem

Ohh dużo Ci zabrakło?

Ja jestem na piątym roku, więc jeszcze magisterka + sesja letnia, myślałam właśnie żeby od 1 marca zacząć powtarzać podstawy, a jak już się zrobi trochę luźniej na uczelni to ruszyć szybciej, ale wiadomo jak to w praktyce wygląda

Napisał/a greettta

Ohh dużo Ci zabrakło?

Ja jestem na piątym roku, więc jeszcze magisterka + sesja letnia, myślałam właśnie żeby od 1 marca zacząć powtarzać podstawy, a jak już się zrobi trochę luźniej na uczelni to ruszyć szybciej, ale wiadomo jak to w praktyce wygląda

Niewiele, stąd motywacja by próbować, bo listopad już blisko

Napisał/a Livien

Niewiele, stąd motywacja by próbować, bo listopad już blisko

No to trzymam mocno za Ciebie kciuki

U mnie podobna sytuacja, tj. nie dostałem się, ale to wejście było w zasięgu.

Ja się muszę jeszcze zastanowić, czy próbować.

Tak najpóźniej, to chyba musiałbym gdzieś do lipca się zdecydować, czy próbować, żeby mieć czas na powtórki, bo już w sumie tylko powtórki by zostały. Generalną naukę odbyłem do naboru 2020.

W sumie nawet jakbym się nie zdecydował, to i tak się będę dzielił doświadczeniami, co mi poszło nie tak, a co wpłynęło na mój wynik negatywnie. Może to się Wam przyda.

A może i pierwszą przyczyną, która mnie uziemiła, to było to, że do obydwu etapów przystępowałem niewyspany, totalnie. Możliwe, że jeżeli podejdę do naboru 2021, to może też podejść do tego tak, że sobie dzień wcześniej do Krakowa pojechać i się tam, kurde, wyspać, a nie tak, że jest dzień przed egzaminem, a ja nie mam realnej opcji, żeby usnąć.

Tylko gdzieś o północy, na kilka godzin przed wyjazdem, kładę się, żeby przynajmniej oczy zamknąć, nie mówiąc o śnie...

Ja także już oficjalnie po nieudanym naborze i zamierzam zacząć czytać już od marca. Naukę na pełnych obrotach zacznę pewnie od czerwca, ale do tego czasu chcę chociaż czytać sobie ustawy na spokojnie po 2 h co drugi dzień

A co planujesz z drugim etapem? U mnie to ten drugi etap bardziej problematyczny jest.

Uczysz się bardziej pod to jakoś? Czy zostawiasz to "loterii", czy pytania siądą?

W sumie I etap też taki jest, zależy, czy pytania siądą.

Tzn. moje wnioski z tegorocznego naboru są takie, że jednak test sporo ustawia, dlatego w pierwszej kolejności chcę przygotować się do testu na poziomie tych 135 pkt. Potem wystarczy tylko nie zepsuć kazusów. I jako, że w tym roku je zepsułam, to też nie będzie łatwe zadanie, jednak na ten moment wniosek mam tylko taki, że należy pisać nawet o rzeczach oczywistych ( niby człowiek wiedział, ale i tak z powodu stresu i ograniczeń czasowych nie pisał, a za to było sporo punktów, które spokojnie mogłam zyskać..) no i w moim przypadku lepiej ogarnąć prawo administracyjne, tj. umiejętność posługiwania się tym prawem. Jeśli chodzi o orzecznictwo to nie zamierzam nadal sobie tym zaśmiecać głowy, uważam, że mając z testu te 135 pkt, spokojnie dało się na kazusach bez tego wybronić, jeśli właśnie stres nie zżera.. Ja miałam stratę, więc nawet nie liczyłam na dostanie się w tym roku i przede wszystkim właśnie skupiam się na teście w przyszłym naborze.

Też zobaczę ile czasu będzie pomiędzy testem a kazusami, bo wtedy może będzie jakoś łatwiej to rozplanować... W tym roku było 10 dni, więc tutaj nie dało się nic zrobić.. Mając miesiąc można trochę poczytać.

Też się zgadzam, że test robi swoje.

Jak już gdzieś mówiłem, to gdybym ten test napisał na planowane 140 punktów, to bym się dostał. Planowane, bo jak sobie siedziałem w domu, robiłem testy z lat poprzednich, to taki wynik wykręcałem, ale cóż. W domu, a na wyjeździe, to dwie różne rzeczy.

Gdy ten test 2020 przeglądałem, to już przynajmniej 135 punktów mogłem mieć, a napisanie tego testu na te 130 punktów, które zrobiłem, to nie było jakimś dla mnie nadludzkim wysiłkiem (to gdybym regularnie się kręcił w okolicach 115-120 punktów), więc jakby co, to mogę patrzeć optymistycznie.

Parę rzeczy i tak bym musiał, ewentualnie, zmienić. Pierwszą rzeczą do zmiany by było właśnie to, żeby jednak się wybrać dzień wcześniej do Krakowa i wypocząć, a nie iść na ten test zmęczonym i oszołomionym.

Zgadzam się z przedmówcami. Warto powoli, chociaż od marca czytać to, co sprawia nam najwięcej trudności, by móc to faktycznie wbić do głowy, ale na pełny start nauki przed czerwcem raczej nie ma się co napalać.

Jak dla mnie celem jest 135+ z testu, mam za sobą dwa podejścia, oba 129 punktów z testu i w obu podstawowe błędy.

A co do wyspania - ja bym musiała chyba przebiec maraton, zwykle przed czymś ważnym mam problem ze snem, w ogóle nie byłam śpiąca, co nie pomaga na drugi dzień, gdy człowiek śpi 4h.

U mnie z tym spaniem, zwłaszcza przed II etapem, to komedia była. Przez prawie cały dzień przed egzaminem, tj. 3 lutego, chodziłem senny. Uznałem, że to dobry znak, bo pójdę spać o wczesnej porze, więc będę na tym egzaminie wyspany.

Ale gdzie tam. Oczywiście na samym finiszu musiało się to spierniczyć, bo miałem pewną gościnę i o spaniu minimum do godziny 23 mogłem zapomnieć, a jak już mogłem iść spać, to mój organizm zrobił swoje, tj. nie chciał usnąć. I miałem powtórkę z przygody z 19/20 stycznia, tj. położyłem się, zamknąłem oczy, żeby chociaż w ten sposób jakoś wypocząć, ale to tyle pomogło, co nic.

Jeszcze jadąc na te egzaminy, 20 stycznia i 4 lutego, miałem po drodze kilka przygód z moim żołądkiem (może nie będę wnikał w szczegóły), co też mnie dodatkowo wymęczyło, więc i tak się podziwiam, ze dałem radę ten egzamin napisać na przyzwoitym poziomie.

Od strony organizacyjnej, to już w przyszłym podejściu obligatoryjnie jadę dzień wcześniej do Krakowa i wypoczywam. Dzięki temu uniknę powyższych przygód.

Na naszym poziomie, to już dosłownie detale decydują.

I co do przygotowań, to jak radziłem wyżej, najlepiej sobie od marca do czerwca/lipca, na spokojnie czytać ustawy. Czytać, nie wkuwać. Na wkuwanie przyjdzie czas w drugiej fazie. To odnośnie testu.

A co do kazusów, to nie wiem. Siądzie lub nie. Ciężko się nauczyć na te kazusy, bo sporo zależy od tego, czy nam pytania siądą. To raz. Dwa, jak czytam temat z 2020 roku, to chyba też trzeba odpowiednio odpowiedzi formułować, tj. 1 błąd - 1 zdanie. Nie robić jak ja, że robię zdania wielokrotnie złożone i jak piszę, to w jednym zdaniu opisuję kilka rzeczy, a to ponoć nie tak się powinno pisać.

Robię dokładnie tak samo. Ja mogę im następnym razem pisać to po prostu od myślników, bo mocno bym się kłóciła, co do wysokości swojej punktacji.

Coś w tym jest.

Np. w kluczu są dwa uchybienia wskazane, a ja te dwa uchybienia omówię tak, że one będą w jednym, mega długim zdaniu i to się może "zlać".

Ktoś też kiedyś pisał, że warto pisać nawet 2 razy o tym samym błędzie, ale inaczej. Jakoś tak.

Dziwny ten egzamin.

Na ten egzamin się najlepiej uczysz poprzez uczestnictwo w nim.

Żadne kazuśniki Cię nie przygotują do tego. One mają inną metodykę.

Sama przerobiłam dwa kazusniki, z karnego i cywila. Mogę śmiało stwierdzić, że nie dało mi to kompletnie nic

Teraz czytam temat z 2020 roku od początku i tam było napisane, że wpierw trzeba zrobić 140 punktów w 1 etapie, a dopiero potem się martwić II etapem.

Jakie to prawdziwe.

Prawdę powiedziawszy, to gdyby nie to 2 pytanie z admina i gdyby karne procesowe (bo materialne miałem okej) nie było takie specyficzne, to wynik w okolicach 30 punktów bym mógł mieć za 2 etap, to w tych miejscach straciłem ok. 15-20 punktów, zaś w pierwszym etapie na własne życzenie, ze względu na pośpiech, straciłem minimum 5.

Powiem szczerze, i tak jestem zadowolony. Sporo mitów tego egzaminu zostało rozwianych dopiero wtedy, kiedy sam do niego przystąpiłem. Kiedy ponad rok temu przejrzałem te wszystkie kazusy, to sądziłem, że ciężko mi będzie jakiekolwiek punkty zdobyć. Też sądziłem, że do kazusów się można przygotować jakoś. Moim zdaniem nie za bardzo się da. Po 1 etapie najlepsze, co można zrobić, to odpocząć. Fizycznie i umysłowo.

Zaś na 1 etapie postarać zrobić minimum 135 punktów i to już jest dobra zaliczka, a 140 i więcej, to już naprawdę świetnie ustawia sytuację.

135 punktów stanowi taką granicę, że praktycznie co roku to daje dobrą i realistyczną podstawę do atakowania aplikacji. 130, to może jednak jeszcze za mało jest, bo wystarczy, że ci coś nie siądzie i lecisz.

Ja tam od siebie jednak powiem że dla mnie nauka od marca to przesada. Ja wiem że wypaliłbym się wtedy stosunkowo szybko. Oczywiście to zależy ile macie średnio czasu na przygotowania dziennie. Jeżeli uczycie się po pracy, macie dużo innych obowiązków i możecie poświęcić 3-4 godziny dziennie to dobrze byłoby zacząć od maja-czerwca. Jeżeli planujecie bardzo dużo siedzieć po 6-10 godzin dziennie to ja wcześniej niż od połowy lipca bym nie zaczynał. Najważniejszy w moim przekonaniu jest ostatni miesiąc-dwa i musicie na ten okres mieć najwięcej motywacji do nauki, wątpię żeby komuś jej starczylo jak zacznie od marca...

Oczywiście tę opinię piszę na bazie własnych doświadczeń, każdy może mieć trochę inne preferencje, jednak myślę że te zasady są słuszne.