Aplikacja KSSiP 2021

Dzięki za rady. Ciekawe czy w tym roku będzie porównywalnie czy trudniej z uwagi na mniejsza ilość aktów… bo niby adw i notarialna wypadły zdecydowanie lepiej niż w latach poprzednich. Ale raczej pewnie trzeba się nastawiać na zbliżony poziom do lat poprzednich. Jaka jest ogolnie tendencja, jest co roku trudniej? Robiąc samemu testy w domu ciężko to ocenić, wydaje mi się, ze chyba trudniejsze są co roku testy do kssip i maja coraz bardziej nieprzewidywalne pytania wymagające znajomosci wszystkich aktów w zasadzie na blachę.

Ta ocena, że trudny test lub łatwy, to bardziej trzeba spoglądać indywidualnie, moim zdaniem. Wiadomo, że oficjalnie, generalnie, to się powie, że test, który zdało więcej osób, będzie uchodził generalnie za prostszy, choć bardziej to moim zdaniem sprawa indywidualna jest.

Ubiegłoroczny test na apl. adwokacką/radcowską uchodził za trudny, a ja, kiedy go robiłem, nie odniosłem takiego wrażenia.

Tegoroczny test na aplikację adwokacką, który już pisałem oficjalnie, teoretycznie uchodzi za prostszy, a poszedł mi gorzej niż tamten z 2020, który był teoretycznie trudny.

Dużo zwyczajnie zależy od tego, jak komu zestaw pytań w I i II etapie spasuje i każda osoba oceni test różnie.

Ja, ogarniając od maja 2020 r., na porządnie, wiele egzaminów oficjalnych (KSSiP, aplikacje korporacyjne, łącznie będzie ok. 15 zrobionych egzaminów z lat 2018-2021), to mam za test rozrzut od 123 pkt. (apl. notarialna 2019, robione w lipcu 2020) do 143 (apl. KSSiP 2018, robione we wrześniu 2021), średnia wyniesie około 133 pkt. Jak wiem, to u innych rozrzuty są podobne, też do ok. 20 punktów nawet, mimo że stan wiedzy się zbytnio im nie zmienił.

Uczyć się warto, ale jest tak, że nie każdy test nam jednakowo siądzie. Podobnie z kazusami.

Są historie ludzi, którym test siadł bardzo dobrze, a kazusy im nie poszły, więc się nie dostali, a są historie odwrotne. Test nie za specjalnie, ale kazusy bardzo dobrze, i się dostali.

Co do pytań, to raczej widać, że one idą bardziej w stronę mini kazusową, o czym była mowa. To może być pewnego rodzaju trudność. Bo do tego nie wystarczy zakuć przepisu i go prosto odtworzyć, ale trzeba zakuć przepis i go odpowiednio dopasować do pytania i odpowiedzi, gdzie mamy np. lekko zmienione parametry, np. w przepisie jest mowa o przedawnieniu 3 miesiące, a w pytaniu jest sytuacja, gdzie wierzyciel chce dochodzić roszczenia po 4 miesiącach (a nie po 3, jak jest w przepisie), odkąd roszczenie stało się wymagalne. I do tego trzeba właściwie dobrać odpowiedź.

No właśnie, chyba na serio czytają to forum, bo wszyscy narzekali, ze tylko denne kucie ustaw i teraz proszę, tendencja coraz bardziej na myślenie, co w cale nie jest takie dobre, biorąc pod uwagę, ze od tego jest jeszcze 2 etap :p

Tak. W szczególności mnie, bo pisałem o tym, aby:

* dodać KKW i SN,
* wyrzucić sądy wojskowe,
* iść w pytania bardziej kazusowe.

Niech jeszcze idą dalej i niech zrobią odrębny egzamin na sądową i prokuratorską oraz inaczej ogarną te egzaminy, żeby nikt nie biegał do WC ściągać. Wtedy już będę zadowolony.

Dobra, wracam do nauki. 21 dni do I etapu. Siła z nami. Teraz już na porządnie podejdę, a nie na pół gwizdka, jak do adwokackiego.

Chyba podchodzenie kilka razy do wstępnych trudno nazwać nauka na pol gwizdka

Zależy o której aplikacji mowa.

Do KSSiP 2020 i 2021 na pół gwizdka, to nie, bo tu podejście na pół gwizdka się może skończyć już choćby brakiem kwalifikacji do II etapu, a dla mnie takie podchodzenie do tego egzaminu nie ma sensu. Tu albo maksuję lub rezygnuję. Są lepsze sposoby na spędzenie środowych poranków niż trip do Krakowa tylko po to, żeby oddać egzamin, który nawet nie daje większych szans na wejście do II etapu.

Do adwokackiej 2021, to tak. A do tej adwokackiej na pół gwizdka, bo nie przerabiałem za specjalnie tych ustaw, które w 2020 lub 2021 roku nie były jednocześnie do KSSiP, bo szkoda energii. A te, które się pokrywały, to przejrzałem tylko. Gdyby próg wejścia na adwokacką był gdzieś na poziomie ze 120 pkt, to bym może miał motywację, żeby coś więcej ruszyć, bo bym może miał jakieś realne obawy, że mi się może noga powinąć. A tak, to mnie ten próg na adwokackiej (i każdej innej korpo) 100 pkt rozleniwia.

Ciężkie rycie, to dopiero teraz jest. Stawiam teraz na mocny finisz.

Mogłem sobie do adwokackiej podejść "na pół gwizdka", jak to mówię, bo mi dużo wiedzy zostało po naborze do KSSiP 2020. I wyniki z adwokackiej 2021 i z testu z KSSiP 2020 miałem wręcz identyczne. Tu i tu mam spokojną kwalifikację do II etapu, z ok. 10 pkt zapasu nad progiem (przyjmując, że próg wejścia do II etapu do KSSiP to ok. 120 pkt).

Dla mnie po prostu egzaminy na aplikacje korporacyjne i do KSSiP to dwie różne dyscypliny sportu, które tylko w pewnym sensie są podobne, ale sporo je różni.

Tak, właśnie o tym mówię, że dzięki nauce na poprzednie nabory można sobie olać, natomiast lepiej jeżeli ktos to czyta i oblał albo podchodzi za rok do adwokackiej przeczytać chociaż jakis skrypt i zrobić testy bo na pol gwizdka może się nie udać zwłaszcza ze progi w tym rok zdawalności były wysokie a za rok sobie je odbija na bank trudniejszym testem chociażby z notarialnej gdzie w tym roku można było nie robić nic żeby dostać 100 poziom był tak żałosny

Nauka do KSSiP, taka na serio, to przydatna sprawa, bo sobie można mocno poszerzyć wiedzę o treści prawa. Tutaj, przez wymogi egzaminacyjne, trzeba się mocno przeryć przez te wszystkie obowiązujące akty prawne.

Akty rangi kodeksu, to pod sam KSSiP przeryłem, od 2020 roku, przynajmniej około 10 razy. Wiadomo, że potem, w robocie, i tak można konkretnie te przepisy posprawdzać, jak dokładnie brzmią, ale po sobie widzę, że po takim maratonie (ok. 1.5 roku) mi się pewne, szersze rozwiązania same nasuwają, lepiej mi się nawiguje po tych aktach prawnych. Patrzę na to prawo szerzej. Widzę, co z czym klei. Ta praca potem jest prostsza.

Wiem, że gdybym do KSSiP w ogóle nie podchodził, a podchodził do adwokackiego już w 2019, jak planowałem pierwotnie, to bym się aż tak wspaniale nie obrył. Prawdopodobnie ten egzamin wstępny adwokacki w 2019 roku bym zdał, bo się w październiku 2019 sprawdzałem i miałem tam 111 punktów. Znając mnie, to pewnie potem bym już nie widział potrzeby takiego ciężkiego rycia tych ustaw, bo po co, skoro sukces jest, gdyż na aplikację adwokacką bym się już złapał.

Natomiast dzięki nauce do KSSiP się sporo poprawiłem. I to będę doceniał do końca, nawet jeżeli mi się nie uda do tego KSSiP dostać lub w ogóle zrezygnuję z praktyki prawa lub z jakiejkolwiek pracy fachowej z prawem, całkowicie.

Nauka do KSSiP to taka fajna szkoła prawa i daje spoko podwalinę do dalszej nauki praktyki. I przyznam, że to nawet dobrze, ze do tego KSSiP jest taki wysoki próg wejścia, bo ten próg wymusza intensywną naukę, poprawia organizację pracy, systematyczność.

A do aplikacji korporacyjnych, to w sumie różnie jest. To też nie tak, że zrobić tam 100 pkt, to "hop", ale też się nie da ukryć, że się znajdą osoby, które ten próg zrobią "z buta", tylko ze skryptów, klepania testów. Do KSSiP ciężko mi sobie to wyobrazić. Może się ktoś znajdzie, ale raczej i tak takich osób jest mniej niż przy aplikacjach korporacyjnych.

Może niepopularna opinia, ale dla mnie ten próg na korpo-aplikacje jest zbyt niski. Tak choćby ze 120, to by było spoko. Tyle że może jednocześnie, żeby takie podwyższenie progu ze 100 do 120, nie było bolesne zwłaszcza dla absolwentów, to ten egzamin wstępny by mógł być robiony nie we wrześniu, ale np. listopadzie, żeby każdoroczni absolwenci mieli więcej czasu do nauki.

Ja absolwentów rozumiem, że się posiłkują skryptami i testami, bo te 2 miesiące, które się po obronie ma na ogarnięcie, tak na czysto, już bez obowiązków studenckich, to może być mało.

A ja dalej uważam, że forma testu do KSSiP to jakieś kuriozum i nie sprawdza żadnych umiejętności. Wykuwanie aktów, w których przepisy i tak się zmieniają i do których w codziennej pracy zawsze można zajrzeć jest bezsensowne. Tym bardziej nie wiem co ma celu sprawdzić umieszczenie w wykazie aktów np. ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, prawa geodezyjnego i kartograficznego, czy nawet prawa o prokuraturze (założę się że nawet sami prokuratorzy do końca nie wiedzą jak są wybierani członkowie samorządu czy organów prokuratury). Kto na co dzień zagląda do konwencji wiedeńskiej, litości?

I nie przekonuje mnie argument, że nie można przecież zrobić kazusów dla wszystkich zamiast testów. Jak się chce to można wszystko zrobić, wystarczy dobra wola

Chciałbym dostać się na aplikację zwłaszcza, że z uwagi na absurdalny limit wieku już coraz mniej czasu (a i inne kwestie utrudniono asystentom), pracuję już trochę w sądzie, chciałbym pogłębić swoją wiedzę, popraktykować w innych wydziałach, ale wychodzi że najtrudniejszym elementem to jest dostanie się. Naprawdę ciężko mi wykuć czy jakiś termin wynosi 30 dni czy 14 dni, albo czy Rada robi coś w porozumieniu Komisją czy z Parlamentem Europejskim, czy odwrotnie a do tego za zgodą innej śmiesznej instytucji UE. U mnie na studiach 95% egzaminów i zaliczeń to były zadania otwarte, które jednak wymagały innych umiejętności niż np. wykuwanie liczby radnych w gminie.

Ale cóż, jak zawsze mogę sobie tylko ponarzekać. Jest jak jest, każdy ma taki sam egzamin i trzeba się dostosować. Może kiedyś coś się zmieni.

Może gdyby było to dalej zdecentralizowane i egzaminy na aplikację sądową/prokuratorską się zdawało w swoim województwie, to jeszcze te kazusy by się dało od razu porobić. Podejrzewam, że w każdym województwie mogłoby do ok. 400-500 osób podchodzić, więc mniej więcej tyle, ile czasem jest w II etapie, a tyle, to KSSiP pokazuje, że jest w stanie kazusowo obrobić w ok. 2-3 tygodnie.

No, ale masz centralizację i jak jest ok. 2000 osób na start, to wychodzą z założenia, że ekonomiczniej jest przesiać po 1 etapie przez test, który się sprawdza szybciej.

A co do testu, to ja tam jego wrogiem nie jestem. Coś tam jednak sprawdza. Wiadomo, ze nie sprawdza wszystkich skilli prawnika, ale jakąś wiedzę sprawdza.

Inna sprawa, że dobór tych aktów prawnych powinien być rozsądniejszy, bo też nie ogarniam, po co np. ta Konwencja Wiedeńska. Podobnie zresztą na aplikacjach korporacyjnych. Lepiej zrobić te testy tam np. z 15-20 ustaw najistotniejszych dla każdego zawodu i okej, a nie robić wykaz na ok. 55 ustaw i weź to potem ryj.

Pół biedy, że i tak całkiem sporo można wyhaczyć na intuicję. Np. dzień przed egzaminem przejrzałem ustawę o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu
Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (nazwę skopiowałem, bo ciężko mi spamiętać). I na egzaminie wstępnym adwokackim było 1 pytanie o to. Podejrzewam, ze nawet gdybym rył tę ustawę, to bym miał ciężko, żeby bazując na wiedzy odpowiedzieć dobrze, bo sama ustawa dość gruba. Udało się na intuicję punkt wyhaczyć, ale to zwyczajnie intuicja, pewien strzał, a nie wiedza.

Lepiej by było mądrzej listę aktów dobierać. No i może też na korpo dać kazusy. Jest sporo opcji, jak można by to lepiej zrobić.

Napisał/a smielak89

A ja dalej uważam, że forma testu do KSSiP to jakieś kuriozum i nie sprawdza żadnych umiejętności. Wykuwanie aktów, w których przepisy i tak się zmieniają i do których w codziennej pracy zawsze można zajrzeć jest bezsensowne. Tym bardziej nie wiem co ma celu sprawdzić umieszczenie w wykazie aktów np. ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, prawa geodezyjnego i kartograficznego, czy nawet prawa o prokuraturze (założę się że nawet sami prokuratorzy do końca nie wiedzą jak są wybierani członkowie samorządu czy organów prokuratury). Kto na co dzień zagląda do konwencji wiedeńskiej, litości?

I nie przekonuje mnie argument, że nie można przecież zrobić kazusów dla wszystkich zamiast testów. Jak się chce to można wszystko zrobić, wystarczy dobra wola

Chciałbym dostać się na aplikację zwłaszcza, że z uwagi na absurdalny limit wieku już coraz mniej czasu (a i inne kwestie utrudniono asystentom), pracuję już trochę w sądzie, chciałbym pogłębić swoją wiedzę, popraktykować w innych wydziałach, ale wychodzi że najtrudniejszym elementem to jest dostanie się. Naprawdę ciężko mi wykuć czy jakiś termin wynosi 30 dni czy 14 dni, albo czy Rada robi coś w porozumieniu Komisją czy z Parlamentem Europejskim, czy odwrotnie a do tego za zgodą innej śmiesznej instytucji UE. U mnie na studiach 95% egzaminów i zaliczeń to były zadania otwarte, które jednak wymagały innych umiejętności niż np. wykuwanie liczby radnych w gminie.

Ale cóż, jak zawsze mogę sobie tylko ponarzekać. Jest jak jest, każdy ma taki sam egzamin i trzeba się dostosować. Może kiedyś coś się zmieni.

Nie jesteś sam w tej opinii. Owszem, test może jakaś wiedzę i sprawdza. Ale moim zdaniem dużo wyników plasuje się na zasadzie świetnych wyników z testów, a z kazusów już rzadko ludzie z wynikami 140 i powyżej wykręcaja podobne super wyniki. To nie jest jakaś uwaga personalna do osób, które się dostały, należy im się podziw i szacunek, ponieważ ja jako osoba mająca aż i tylko ok. 2 miesiące nauki, odczuwam mocno konieczność zapamiętywania terminów, czy jakichś mało istotnych kwestii. Uważam, ze najpełniejszą formą byłyby od razu kazusy. Nawet przy dużej liczbie zdających typu 2000. I niech się dostają osoby, które z kazusów dostają max, oczywiście nie mówię tu o sobie, ze mnie test nie zweryfikuje dobrze, bo jestem taka świetna. Chodzi o sam fakt tego naboru, który nie sprawdza stricte wiedzy, a głównie wytrwałość i czas, jaki ktoś poświecił na wykucie aktów prawnych, bo tego nie da się inaczej nazwać. I nawet jeśli ktoś się obkuje, to i tak nie ma gwarancji, ze nie dowalą takich pytań, które go zagną, wiec ten test jest tylko dla wygody egzaminatorów… o równych szansach w tym naborze raczej się nie wypowiem, bo pewnie wielu z was wkurzę, ale termin październikowy dla wielu to dramat, nawet jeśli dali 3 czy 4 akty mniej.

Masz rację. Aktualna forma to bardziej dla wygody egzaminujących. Choć też to nie egzaminujący to prawo ustalili, lecz politycy.

Dla mnie szkoda, że to tak wygląda, ale cóż poradzimy.

A i też same kazusy, to by mogły inaczej wyglądać organizacyjnie.

Koleżanka na początku tego roku opisywała swój cykl przygotowań do tego egzaminu w pewnym serwisie internetowym i m.in. w komentarzach osoby spoza prawa, po dowiedzeniu się, jak wygląda ten egzamin, racjonalnie powiedziały, że i ten II etap taki nie do końca okej, "na odwal się". No bo zamiast dać kandydatom więcej czasu na rozwiązanie tych kazusów, bo 3 godziny to jednak dość mało, to dziwi też ten zakaz pomocy w postaci orzecznictwa, komentarzy. I potem robimy wielkie oczy, jak widzimy publikację kluczy odpowiedzi. Dobra, oni raczej od nas nie wymagają słowo w słowo tego wszystkiego i nie wymagają perfekcyjnego recytowania orzeczeń z sygnaturami, ale serio warto by było pomyśleć nad jakimiś pomocami dodatkowymi. My potem w pracy i tak będziemy regularnie z orzecznictwa i komentarzy korzystać, a nie tylko suchych tekstów prawnych.

Czemu to nie może być tak, jak egzaminy zawodowe, gdzie ludzie mają choć trochę więcej czasu i jakieś wsparcie orzecznicze, komentarze? Tylko te kazusy też tak wyglądają, że w zasadzie tak ciśniesz, żeby ze wszystkim wyrobić i na tym merytoryka cierpi.

A cierpi, bo to po punktach widać. Większość kandydatów, zapewne m.in. ze względu na te trudności, nawet ma problem, żeby zrobić 50% punktów z tych kazusów, więc 37.5 pkt. Ludzi z zewnątrz też to dziwi, że to jakieś dziwne, że jednak jedni z lepszych prawników młodego pokolenia, gremialnie, mają problem ze zrobieniem 50% w tym drugim etapie. Już nie mówiąc o tym, że chyba się nie zdarzyło, żeby ktoś miał ponad 60 pkt, nie mówiąc już o komplecie, mimo że tu na bank startuje jakaś część tych bardziej ogarniętych (reszta idzie w sektor prywatny lub w ogóle rezygnują), a mimo to wyniki takie słabe.

Myślę, że większość polityków myśli na zasadzie odrealnienia i totalnego boomerstwa: niech się cieszą, ze mogą podejść, bo kiedyś to było gorzej i ciężej xp

Ale to też nawet nie takie głupie. Sądy i prokuratury są tak zawalone robotą, że najwyraźniej najbardziej pożądaną umiejętnością dla ww. instytucji jest ekspresowe klepanie rozstrzygnięć, tak samo, jak na tym egzaminie.

I ten egzamin sprawdza, jak bardzo potrafisz klepać rozstrzygnięcia w szybkim tempie.

W większości zgadzam się z przedmówcami.

Co do testu - nie jestem całkowicie anty tej formie sprawdzania wiedzy, nie jest też moim zdaniem idealna. Owszem, wkuwanie ustaw na pamięć po dłuższym czasie bywa frustrujące, ale jednak sprawdza naszą determinację, pracowitość, wytrwałość, umiejętność szybkiego uczenia się, co w tym zawodzie jest niezmiernie ważne.
Co więcej, pewne rzeczy trzeba po prostu wiedzieć, choćby z uwagi na to, że jeśli np. świadek będzie się niewłaściwe zachowywał na rozprawie to sędzia nie będzie najpierw zaglądać do kodeksu, aby doczytać, co może z tym zrobić, tylko musi to po prostu wiedzieć.
Owszem, wiele rzeczy doczytuje się już na etapie pracy w tym zawodzie, aczkolwiek takie podstawy trzeba znać.
Natomiast minusem tej formy sprawdzania wiedzy jest z pewnością to, że wystarczy to "wykuć", a nie oznacza to, że będziemy w tym dobrymi praktykami.

Uważam, że sumowanie się punktów z 1 i 2 etapu jest trochę nie fair, bo wiadomo można napisać test na 145 pkt, kazusy na 10 pkt i i tak się dostać. Tutaj jednak te kazusy mają większe znaczenie, bo co nam po tej wiedzy, skoro w praktyce nie umiemy jej stosować.
Plus kolejna kwestia, 3 godziny na te kazusy to po prostu za mało czasu, nic dziwnego, że wyniki z nich są później tragiczne i każdy pisze to byle jak, skoro czasu po prostu na to nie ma. Nie mówiąc już o tym, że w kluczu co roku mamy masę orzecznictwa, a z kodeksu nikt z nas nie wywróży jaka jest aktualna linia orzecznicza i jakie powinno być rozstrzygnięcie.

I tak, kolejny ogromny minus to te dziwne ustawy, których w praktyce się często nie stosuje: Konwencja Wiedeńska, prawo geodezyjne, TUE, TFUE, a już na pewno nie na etapie początkującego aplikanta.

Podoba mi się pomysł z ewentualnymi wojewódzkimi naborami, to by też miało sens, gdyby to jakoś mądrze zorganizować.

Jeszcze co do naborów na korporacyjne, uważam, że tam jest jeszcze gorzej, ponieważ te 100 pkt to trochę żart. Mogę sobie tylko wyobrażać jak te minima przekładają się dalej na wiedzę i umiejętności osób, które takie wyniki robią i z dumą noszą status aplikanta.