Mam ogromny problem z ktorym nie moge sobie poradzic.
Jest to bardzo dlugi i bardzo trudny temat.
Mieszkam w irlandii od prawie 5 lat. Zwiazalam sie z tutejszym mezyczyzna i po 3 latach wzielismy slub w polsce. Mamy takze synka niecale 2 latka

. Jestesmy malzenstwem ok 9 miesiecy ale miedzy nami juz od bardzo dawna sie nie ukladalo.
Gdy bylismy para zawsze koledzy byli nr 1. Maz wybierajac sie ze mna na spacer czesto w drzwiach dostawal tel.od kolegi ze akurat on cos bardzo waznego ma do zalatwienia i jezdzili sobie samochodem po miasteczku nie patrzac na nic a ja w domu. Mieszkalismy z rodzicami wiec nie przeszkadzalo mi to ze go tak czego nie ma w domu. Co prawda chodzil do pracy ale wieczorami tez mial bardzo wazne zajecia. Czasami jak wracal z baru w stanie nietrzezwym byl b.agresywny. Ublizal nie chcial isc spac i rozpierala go energia czesto dochodzilo do szarpaniny pomiedzy nami ale czlowiek mlody wybacza. Kiedys nawet doszlo do takiej szarpaniny ze przy tym zlamalam reke ale u lekarza nie wypadalo powiedziec prawdy wiec napisane zostalo ze spadlam po schodach. Bardzo czesto musialam go straszyc ze zaraz zadzwonie po jego tate i on go uspokoi zawsze dzialalo bo bardzo boi sie ojca.
Gdy zaszlam w ciaze cieszylismy sie bo chcielismy miec swoje dzieciatko chodz miedzy nami bywalo roznie ale jak to dziecko powinno spoic 2 ludzi bardziej. Zaczelismy planowac slub...latalam do polski rezerwowac sale,orkiestre,kamerzyste itp. Niestety przyszly malzonek nie wybieral sie ze mna bo pracowal ale to on wybral miejsce gdzie bedzie slub. Wiec reszta byla na mojej glowie dobrze ze moja mama mi pomagala. Latala ze mna kiedy byla taka potrzeba zeby podopinac wszystko na ostatni guzik

Wesele bylo planowane 1,5 roku przed. Synek mial wlasnei roczek na weselu (sierpien 2009)
Niestey przed malego urodzeniem maz mial wypadek w pracy. Siedzac na przerwie w samochodzie podchodzacy do nich pracownik budowy nabijal baterie do pistoletu na gwozdzie. Niestety gwozdz wystrzelil i mezowi prosto w glowe sie wbilo ok cm. zaraz kolo skroni. Chlopak pojechal do szpitala i tam dostal padaczki powypadkowej...Bylo z nim bardzo ciezko a ja w 8 miesiacu ciazy. Maz byl caly czas przytomny rozmawial do nas tylko dostawal okropnych boli glowy. W szpitalach przebywal ok 3 tyg. i zaraz jak wyszedl na swiat przyszlo nasze szczescie. Synus urodzil sie zdrowiutki pomimo tych wszystkich stresow.
Gdy wrocilismy do domu ze szpitala nie bylo tak wesolo jak powino byc po urodzeniu dziecka. Maz calymi dniami lezal w lozku a ja zaraz po urodzeniu mialam 2 "niemowlakow" w domu. Nie mialam wielkiej pomocy na poczatku poniewaz moi rodzice wyjechali na miesiac do polski. A od strony meza...wpadali na godzinke i to bylo tyle. Nie powiem bo jak musial isc na wizyte do lekarza to go zabierali. Ciezko mi bylo niedosc ze z maluszkiem i moj angielski nie byl taki zeby zrozumiec kazde slowo ktore wypowiedzial lekarz w szczegolnosc to byly powazne sprawy.
Kiedy maz lezal w domu nikt z tych wielkich przyjaciol go nie odwiedzal nawet ma 2 braci i siostre i nie przychodzili do niego zbyt czesto zeby posiedziec z bratem. Pograc w karty lub zabrac go na wycieczke samochodem chodz kazdy ma swoj. Wpadali zapytali jak sie czuje i to bylo tyle a czesto maz dzwonil bo bardzo mu sie nudzilo. Nie mogl ogladac tv bo dostawal boli glowy, swiatlo tez mu przeszkadzalo,jazde samochodem tez mial zabroniona wiec siedzielismy tak w pokoju w ciemnosci. Opieka jego i dziecka naprawde dala mi w kosc. Wiadomo jak to dzieciatko wstaje na mleko co 1,5-2 h i tak sama robilam butelki. Po roku czasu maz mogl wkoncy sam wsiasc za kierownice i oczywiscie juz po takim czasie lepiej sie czul. Chodz jego mamusia zalecala mu zeby dalej oskazrzal sie na ciagle bole glowy i ciagle zmeczenie. Ona po prostu caly czas chciala zeby ludzie mowili jaki on to jest biedny. Poniewaz sprawa poszla do sadu z mezczyzna ktory spowodowal ten wypadek. Co prawda czasami i do tej pory ma bole glowy ale to jak kazdy czlowiek nawet bez takiego powaznego wypadku. Coz to sie nazywa nadopiekuncza mamusia.
Wyprowadzilismy sie od moich rodzicow jak syn mial 4 miesiace. Prawie wszystko robilam w domu sama. Maz uwaza ze kobieta zajmuje sie domem a mezczyzna hmmm...siedzi na kanapie calymi dniami. Prosze uwierzyc ze on po tym wszystkim jest w spelni normalny. Z tego co ja zaobserwowalam zadnych zmian fizycznych. Tylko jego mama robi z niego kaleke najchetniej posadila by go na wozku inwalidzkim zeby dostac wieksze odszkodowanie. Wymyslila mu juz chyba wszelkie mozliwe choroby. Ma juz mase tabletek a ona tylko lata z nim do lekarza i oni mu cos ciagle dorzucaja. Nowoscia jest depresja i ataki paniki hmmm...depresja...lekarz juz jakis czas temu powiedzial ze moze isc do pracy robic jakkies lekkie zajecia ale po co...mysla ze im dluzej bedzie siedzial bez pracy i wiecej chorob wymysla wieksze bedzie odszkodowanie.
R. po roku dorwal sie do samochodu (mojego) bo swoj sprzedal po wypadku za kilka euro bratu. Od tamtej pory jezdzi gdzie mu sie tylko podoba i traci pieniadze ktore jak sie umowilismy powinny byc na mieszkanie. Dostajemy takie same zasilki i umowilismy sie ze on placi za mieszkanie a ja reszta i tak bylo chodz zawsze byly problemy bo on nie potrafi utrzymac pieniedzy tylko wszystko przetraca. Wydaje mi sie ze jak sie ma rodzine trzeba sie zastanowic na co sie wydaje...
Od kilku miesiecy maz tutaj tylko nocuje...wraca z wioski rodzinnej poznymi wieczorami. Tam zawsze znajduje sobie jakies bezsensowne zadanie np. karmienie krow pasza ktora sam kupuje a pozniej zali sie ze nie ma kasy na mieszkanie

Przewaznie gdy mu brakowalo dral od rodzicow. Chodz tam pracuje tylko tata jako ogrodnik. Matka jest bardzo zajeta spaniem do 13 a pozniej szykuje kielbaski i smazy jajka dla swoich dzieci (meza i synkow po 25 roku zycia).
Ostatnie kilka miesiecy w naszym domu nie bylo zbytnio ciekawe. Caly czas sie z mezem sprzeczamy. Nic nie robi ani w domu ani kolo siebie ma dopiero 25 lat. A wanne ma chyba za swojego najwiekszego wroga. Najchetniej chodzil by sie ogarniac raz na tydzien. Chetnie spi w "opakowaniu" tzn koszulka spocona smierdzace skarpetki... jaki to partner...fujj...od ok 5-6 tyg. spi w osobnym pokoju na materacu bo jesli on nie chce o siebie dbac i zajmowac sie rodzina. prosze bardzo droga wolna.
ok miesiac temu bylismy z synkiem na weselu kolezanki maz nie mogl jechac poniewaz w tym miesiacu mial sporo wizyt u lekarzy (caly czas to samo pytaja jak sie miewa a on ze zle- mama kazala narzekac) a nie chcielismy jechac tylko na 2-3 dni bo wiadomo jakie sa koszty.
Po powrocie na lotnisku maz oznajmil mi ze teraz to moge sobie jechac nawet na 2 tyg.do polski ale sama bo on chce zostac z malym sam na sam tak naprawde mial na mysli on, maly i jego mamusia. Dlugo sie nie zastanawiajac po 2 tyg. polecialam do polski sama z moim tata. Tesknie bardzo za przyjaciolmi a byla okazja wiec polecielismy z tata na tydzien. Na codzien siedze tylko z malym w domu. Nigdzie nie wychodze nawet w domu nie pije alkoholu. Tak po prostu zalozylam cieple kapcie i siedze w domu z maluszkiem. Nie mowie ze mi to jakos szczegolnie przeszkadza.
Chodz niektore sprawy doprowadzaja mnie do szalu. szczegolnie to ciagle klotnie w domu. Jak poprosze go zeby zrobil cos naprawde prostego to zawsze slysze pozniej albo a ty co dzis zrobilas. Zaczelo mi sie przelewac. Moje uczucia do meza ... poprostu traaktuje go tylko jak lokatora.
W pl spotkalam sie z przyjaciolmi calkiem inny swiet. Niektorzy maja swoje rodziny ale ich zycie rodzinne jakos tak inaczej przebiega. Jakos tak wspieraja sie wzajemnie. Nawet nie potrzebuja majatkow a widac ze sie kochaja. Tak niewiele trzeba zeby byc szczesliwym. Moj maz zawsze mi wypomina ze to ja chcialam tego slubu ale to nie ja jego prosilam o reke tylko odwrotnie
Ostatnio wspominal cos o rozwodzie bo od tak dlugiego czasu nie mozemy sie dogadac. Za niedlugo powinna sie rozwinac ta sprawa w sadzie o jego wypadek. Jego mamusia kilka miesiecy temu miala projektanta w domu bo chce rozbudowac dom a jak sie dowiedzialam oni maja 70tys.euro dlugow a wiec z czego ta rozbudowa domu.
Wydaje mi sie ze ona teraz buntuje mojego meza bo moze chce od niego wyciagnac jakas gotowke nawet zeby pokryl im dlugi. Ostatnio cos takiego powiedzial ze moze lepiej sie rozstanmy bo on chce ze swoim odszkodawaniem zrobic co chce. Tesciowa caly czas niby mowi przy nas ze chce zebysmy mieli to czego zapragniemy...najlepiej zeby wybudowac sobie dom hmm..ja juz nie chce ich odszkodowania ani ich domu...
Po prostu chce zebysmy sie rozeszli kazdy w swoja strone tylko co z malym. Powiedzialam mezowi tydzien temu ze juz nie chce z nim byc. Ze mam wspanialych przyjaciol w polsce i bardzo za nimi tesknie. Ze tam naprawde czuje sie szczesliwa i nie potrzebuje zadnych pieniedzy do szczescia. Mam wspanialego przyjaciele od zawsze czasami mielismy gorszy czasami lepszy kontakt. Powiedzialm mu o tym. Na poczatku nie mial zadnych problemow nic wiele nie mowil. Tylko poprosil mnie zebysy rozeszli sie po przyjacielsku zadnych sadow itp bo to tylko zaszkodzi naszemu 2 latniemu synkowi. Powiedzial zebysmy razem decydowali o jego zyciu o szkole itp. spodobalo mi sie to ze byl taki wyrozumialy bo jesli juz od bardzo dawna nie mozemy sie zgrac po co sie razem meczyc.
Pozniej zadzwonil do swojej mamusi.Dzwoni systemetycznie nawet co godzine albo co wyjscie na papierosa-mamusia zawsze musi byc na bierzaco. zaczelo sie pieklo. Przyjechala do nas do domu zaczela mnie wyzywac. Jak ja to moglam sobie kogos znalesc (a to tylko przyjaciel od lat). Co to ja za matka jestem. Po 9 miesiacach malzenstwa a ile ona to na wesele wydala hmm...moja mama za wszystko placila a to ze chcieli byc w najdrozszym pensjonacie w miescie prosze bardzo i 4 obiadki dziennie sobie zamawiali. Ze mi dziecko zabiora ... wlasnie co z moim synkiem bedzie jak naprawde sie rozejdziemy? I wogole kto moze cos takiego zrobic. Maly zawsze czysty ubrany i obiadek ma. Zupka swieza codziennie. Jest chlopcem bardzo wesolym wszyscy go uwielbiaja. Wlasnei w tym problem bo tesciowa chetnie by go mi zabrala do siebie a tam brud i dlugi. Ona w domu siedzi a jak dostaniesz przepyszna herbatke to nie wiadomo czy farfocle z herbatki plywaja czy brud sie oderwal zasuszony. i ona mowi ze mi malego odbiora bo jest 3 osoba. Az mi serce sciska bo nie wiem co zrobic. Krzyczala do mnie ze maz mi tego nie wybaczy ze ja ich jeszcze popamietam... On tez byl bardzo niemily poddnosil glos do mnie jak ona tu byla. Powiedzialam jej ze chyba rozmawiamy o 2 roznych osobach bo ok 30min przed jej przjazdem maz chcial sie jeszcze do mnei przytulac. Nic nie odpowiedziala. Wlasnei taki ona ma na niego wplyw. Przy mamusi staje sie bardzo szorstki w w slowach i gestach. Powiedzial przy niej ze juz nie chce byc z nami ani nawet nie chce isc do poradni malzenskiej. Oni maja przewage bo sa w swoim kraju a ja tak nie dokonca wladam ksiazkowym angielskim tym bardziej prawo.
Tak sie przerazilam ze chca mi synka odebrac ze postanowilam sie podporzatkowac jak od ten pory. Dalej mezowi przynosic kapcie.
Niestety robie to tylko dla synka... nie chce sie tak meczyc do konca zycia!!! Co mam robic??? Nie chce tu z nim mieszkac!!!! Chce ulozyc sobie sama zycie na nowo...pragne tylko jednego zostac z malym i zeby mi go nie odebrali tylko dlatego ze sa w swoim kraju.... i moja tesciowa jest przebiegla.
Prosze o POMOC!!!
I dziekuje za przeczytanie mojego listu!