Zakupiłem działkę budowlana na której chcę postawić dom. Okazuje się, że ustanowiono tam stanowisko archeologiczne. Zwróciłem się z pismem doarcheologa o wydanie opinii co do trybu postępowania w tej sprawie, bo zapewne muszę mieć szereg pozwoleń żeby na tym terenie rozpocząć jakieś prace. Pismo złożyłem 05 marca 2013r. Zadzwoniłem w międzyczasie ile może potrwać wydanie takiej opinii, na co uzyskałem odpowiedź, że do 30 dni. 30 dni minęło 03 kwietnia. Znowu zadzwoniłem. Pani archeolog stwierdziła, że opinię napisze w tym właśnie dniu i 04 kwietnia będzie do odbioru po godz.12.00. Poszedłem po 14.00 żeby ewentualnie nie czekać. Opinii nie było, nikt nie zadzwonił pomimo, że na wniosku wyraźnie umieściłem numer telefonu kontaktowego. 05 kwietnia zadzwoniłem ponownie. Pani zdziwiona, że mam pretensje, sprawdziła w końcu, że oczywiście nie sporządziła opinii. Stwierdziła, że kpa przewiduje termin miesięczny na odpowiedź, a miesiąc mija w piątek. Piątek jest właśnie dzisiaj, a po drugie od kiedy miesiąc ma 32 dni. Gdyby chodziło o jej pensje to szybko umiałaby policzyć dni. Opinii oczywiście juz dzisiaj nie otrzymam, bo zanim ją napisze to jeszcze musi zanieść do podpisu, a to kolejny dzień. Najbardziej prawdopodobny najkrótszy termin otraymania opinii to poniedziałek 08 kwietnia tzn 35 dzień od złożenia wniosku. Co robić w takich sytuacjach? Ile tak naprawdę ma urzędnik na wydanie opinii i jakie konsekwencje ponoszą urzędnicy za niedotrzymanie terminów i czy w ogóle są przewidziane prawem dla nich jakieś konsekwencje? Czy w związku z tym mogę mieć jakieś uprzywilejowania?
Krew mnie zalewa patrząc na tę bezkarność urzędniczą. Gdybym ja przekroczył termin o 1 dzień, to od razu albo wlepiliby mi karę, albo odrzucili wniosek, albo nie wydali decyzji, po prostu "załatwiliby mnie na cito" itd., a co w takiej sytuacji z urzędnikami?
|