10 marca ubiegłego roku zalożyłam piecyk gazowy z czujnikiem na wodę. Przyszedł monter, właściciel prywatnej działalności, zrobił co trzeba, skasował odpowiednio (1300 zł). Po jakimś czasie, podczas przeglądów, które organizuje moja spółdzielnia okazało się, że rura jest nieodpowiednia (aluminiowa zamiast gazowej tak zwanej kwasówki). Po roku monter powinien przyjść sprawdzic ten piecyk i podbic gwarancję, że wszystko jest ok (przy instalacji tweirdził że jest to nieodpłatne). Ze spółdzielni zabronili mi używania piecyka, więc wybrałam się do montera, aby umówić się z nim na przegląd. Co na to szanowny władca urządzeń gazowych? Rozsiadł się w swoim fotelu, patrzył na mnie z góry gardzącym wzrokiem. Nie przyjdzie, bo nie musi, bo już nie ma gwarancji- nie minął jeszcze rok!- wykręca się, że to sobotnia "fucha" (mimo, że chciałam umówić się na inny dzień), za wizytę chce 60 zł. Kiedy zapytałam go o rurę (dlaczego jest aluminiowa a nie taka jak być powinna) odpowiedział, że jak tylko mówi klientom, że ta odpowiednia rura jest o 150 zł droższa, to się na nią nie decydują i wybierają tańszy aluminiowy zamiennik - mnie przy instalacji o nic nie pytał. Dodał, że mogłam dokładniej czytać umowę. Ja nawet nie widziałam na oczy żadnej umowy, podpisywałam tylko kartę gwarancyjną. Co mam zrobić w wyniku zaistniałej sytuacji? Spóldzielnia zabroniła mi używania piecyka, istnieje niebespieczeństwo dla mnie i mojej córki. Gdzie mogę się zgłosić? Czuję się bezsilna i oszukana! Proszę o pomoc... To bardzo pilne