Witam,
jakiś czas temu zdecydowałem się na zakup typu "kup teraz" grilla ogrodowego na allegro za kwotę około 170 zł. Sprzedający miał dużo pozytywnych komentarzy, wszystko wydawało się ok. Nigdy na allegro problemów nie miałem(mimo ponad 400 aukcji - zawsze udawało mi się dogadać czy wyjaśnić problemy), a tu zaczynają się przysłowiowe "jaja".
Sprzedający to osoba fizyczna, chociaż prowadzi firmę to konto allegro jest na osobę fizyczną, więc zakładam, że jako taka też sprzedaje.
Czas realizacji zamówienia zgodnie z opisem aukcji to 3 dni. Po 7 postanowiłem się skontaktować (mailowo, całość korespondencji posiadam) i zaproponowano mi termin realizacji "za jakieś dwa tygodnie". Zdrowo zdziwiony powiedziałem, że w takim razie proszę o zwrot pieniędzy i towaru nie chcę, bo miały być 3 dni a nie 20. W zwrocie dostałem informację, że bardzo nam przykro, ale nie ma problemu proszę podać numer konta na który ma wejść zwrot.
Do tej pory nie widziałem w całej sytuacji nic podejrzanego. Może zamówień za dużo, może inne powody no ale przynajmniej odzyskam pieniądze, trudno że grilla nie będzie. Nie martwiłem się o aspekty prawne itp. no bo "mam wszystko na piśmie" i zapewniono mnie, że nie ma problemu, zaakceptowano rezygnację i skoro produkt nawet nie został wysłany to przecież i koszt transportu mi zwrócą.
Minęły kolejne 2 tygodnie, a pieniędzy nie widziałem. Napisałem maila, potem drugiego. Na tego drugiego dostałem odpowiedź, coś w treści "przepraszam, zagapiłem się, już zlecam przelew u księgowej proszę się nie martwić".
Zdrowo zirytowany brakiem jakiegokolwiek profesjonalizmu w organizacji pracy, dalej przekonany iż pieniądze odzyskam czekam na przelew. 2 tygodnie.
Próbowałem kontaktu mailowego - nic. Telefonicznie - nic. Nikt się do mnie nie odzywa, sprzedawca rozpłynął się w powietrzu. No to przyszedł czas na groźby ... piszę że zgłoszę do allegro - nic. Piszę, że do allegro i na policję - nic. A sprzedawca raczej nie umarł, bo na konto swoje loguje się codziennie.
Zgłosiłem więc sprawę do centrum sporów. Sprawa wisi i "Czeka na odpowiedź" już ponad tydzień. Mam tego dość, nie chodzi o kwotę ale o żarty jakie sobie ze mnie ktoś robi.
Stąd pytanie - co robić dalej. Iść prosto na policję i opisać sprawę, kierować jakieś pisma pocztą czy niby co? Starałem się przebrnąć przez podobne przypadki ale dla mnie jako matematyka ten ustawowy bełkot jest zwyczajnie nie do przetrawienia. Stąd kieruję pytanie do osób lepiej wykształconych w tym temacie, czy po prostu lepiej radzących sobie z prawną rzeczywistością - co mam robić dalej ?
Z góry dziękuję za wszelką pomoc