Dzień dobry,
Sytuacja jest następująca:
Jestem osobą prywatną, nie mam działalności. Sprzedałam na Allegro telefon przez Kup Teraz. Telefon nowy, z gwarancją od firmy od której go kupiłam, i z paragonem.
Wysłałam go z ubezpieczeniem, za które w dodatku sama dopłaciłam.
Na aukcji było jasno zaznaczone, że telefon nie ma kabelka do ładowania, i stąd też niska cena.
Kupujący dzień po odebraniu paczki dzwoni w środku nocy i mówi, że w telefonie nie ma wejścia na kartę sim. Tłumaczę, gdzie ono jest, ok - znalazł je w końcu. Niby wszystko ok.
Następnego dnia facet znowu dzwoni, i wymyśla, że telefon nie działa po podłączeniu kabelka (ładowanie nie działa, ani komputer go nie widzi). Tłumaczę mu, że kiedyś miałam podobną sytuację, i to generalnie kabel jest uszkodzony, a nie telefon. Telefon specjalnie naładowałam przed sprzedażą i sprawdziłam go na wszystkie strony. Facet wymyśla, że zapłacił 50 zł za kabel i że na pewno jest oryginalny. Produkt jest firmy z jabłuszkiem i sprawa zamienników kabli, które nie są kompatybilne jest bardzo częsta. Mówię mu o tym, tłumaczę żeby poszedł do tego od kogo kupił kabelek i go wymienił na działający. Facet już chce mi zwracać telefon, ja mu tłumaczę, że zwrotu nie przyjmuję, bo z telefonem jest wszystko ok.
Do tego zaczął zmyślać, że czytał w internecie, iż powinna być w telefonie jeszcze jakaś zaślepka gniazda ładowania. Oczywiście, nigdy takich zaślepek nie było.
Przypominam facetowi, że kupił telefon objęty gwarancją, i jeśli coś nie działa - to może wysłać telefon do naprawy do gwaranta (nie pojedzie tam bo ma sporo kilometrów. Przy zakupie jednak wiedział, że gwarant jest daleko, było zdjęcie paragonu i wszystko). A jeśli telefon uszkodził się w transporcie (zapakowany był dobrze), to złożymy reklamację do firmy inpost, bo kupiłam ubezpieczenie.
Gość w końcu po którymś moim "nie mam obowiązku przyjąć zwrotu, nie przyjmuję proszę pana" zaczął mówić, że "on inaczej rozwiąże tą sprawę" oraz że "ma swoje sposoby". Brzmiało to jak pogróżki...
Stanęło na tym, że dziś będzie dzwonił ponownie i spróbuje wymienić ten cholerny kabel.
Generalnie to wydaje mi się, że facet albo uszkodził telefon i wymyśla wszystko co się da, żeby odzyskać niemałe pieniądze, albo po prostu się córeczce nie spodobał (bo był dla córki) i chce go za wszelką cenę oddać.
Co robić? Pomocy