Witajcie.OD 1,5 miesiąca poszukujemy mieszkania w Warszawie.Przeprasza z ludźmi, w tym agencjami, jest jak pływanie po oceanie na tratwie...
Pewnego dnia, zadzwonili do mnie z H.B.Umówiliśmy się na niezobowiązujące spotkanie.Nie podpisywaliśmy żadnej umowy, agent zostawił wizytówkę.
Dwa dni temu:bach!pojawia się perła, dzwonię w środku nocy, licząc na cud, ale ten się nie zdarza...rano przypominam sobie, że mam wizytówkę agenta(inna osoba opiekuje się nieruchomością, ale w sobotę nie odbiera również).Agent dziwnym trafem nawiązuje połączenie i umawia nas na spotkanie z agentką.
Umowę podpisuję z moim już agentem.
Posrednicza prezentuje nam mieszkanie, a ja zapytuję za ile można je kupić....Pada odpowiedź,że za tyle ile w ogłoszeniu.
Pytam:"A gdybym chciała je kupić teraz ?Jaka byłaby cena?"Taka sama, bowiem jest spore zainteresowanie nieruchomością.Ok.To jak kupuję to mieszkanie."I tu zapada cisza, dukanie "yyyyyyyy" oraz:" wie Pani, ale jest jeszcze jakaś osoba zainteresowana, tylko ma mamusi pokazać.Ale proszę Pani!ja chcę kupić to mieszkanie i jestem pierwsza, czyż nie???No tak......ale musze jeszcze zapytać zbywcy......"
W konsternacji rozmawiam z agentem, facet jest lekko zdezorientowany, w tym czasie mąż dowiaduje się,że pani dostała tą ofertę od zaznajomionej kancelarii, która zajmuję się sprzedażą mieszkań, w tej kamienicy.
Staram się przekonać Pani,że działa bezprawnie, że ja jej właśnie złożyłam ofertę zakupu, a ona mnie odsyła z kwitkiem, bo???No właśnie.........
Umawiamy się na pn, wszytsko ma być po naszej myśli.
W pn rano bombarduję H.B.zero odpowiedzi stacjonarnej.Dzwonię do agenta.Agent mówi, że działa, że rozmawia z kierownikiem,że kierownik z dyrektorem.Kierownik dzwoni do mnie,wszytsko wydaje się rozumie, mówie,że musi wsyłuchać tamtej pani.Nic dalej się nie dzieje,w między czasie dostaję info,że w pt wracają włąściciele nieruchomości z wakacji i będą podpisywać umowę z osobą, która płaci.....gotówką.......która zdeklarowała zakup później niż ja, bo gdyby nieruchomość nie była już na sprzedaż, powinnam o tym wiedziec, kiedy zaczęliśmy ją oglądać, i co do tego, ani dyr. ani kierownik nie mają wątpliwości..Zdecydowałam o przyjezdzie do H.B, bezpośrednio rozmawiałam z kierownikiem, agentem i dyr.
Agent był zszokowany, w końcu ktoś odebrał mu chleb....Stłamszony , wykonał swoją robotę, zasuwał w sobotę ze mną, a wkonsekwencji został oszukany, tak jak my.
Wiecie co jest zabawne??Ze ja mam praktycznie przyznany kredyt.Mam otwartą linię kredytową, gdyż w ostatniej chwili w poprzedniej transakcji, wycofał Nam się sprzedający....więc u Nas jest to kwestia, złożenia potwierdzenia pisma,że ja nadal pracuję, wyceny nieruchomości i tyle....
Zostaliśmy wykluczeni z transakcji, oszukani,nie podpisano z nami umowy, pomimo,że w ofercie nikt nie zastrzegł,że preferuje tylko gótówkę....Pani agentka kłamie,że ktoś wcześniej złożył ofertę kupna-gdyby tak było-dlaczego dalej prezentowała nieruchomość i nie uprzedziła,że ja już jej kupić nie mogę.Mogłam, dlatego podała mi cenę, ale nie spodziewałą się mojej reakcji
Nie uśmiecham się, to trzeci raz na przestrzeni poszukiwania mieszkania, że jesteśmy oszukani.Ale tutaj jest to najbardzej widoczne i brutalne.Dyrektor?I co?I co dalej?Powinien unieważnić jej transakcję, bo nas z niej wykluczyła, uniemozliwiła zakup.
W imieniu sprzedających, umowę mogli podpisać upoważnieni prawnicy z kancelarii.A nawet jeśli tak by nie było, to dlaczego mowa jest o tym,że to "inni"ją podpisują w pt, a ni my?Jesteśmy gorsi?Bo nie gotówkowi?My wiem,że to nie sprzedający faworyzował,bo ten nawet nie został poinformowany o całej sytuacji.A faworyzowała Pani, bo chodziło o prowizję.W końcu ma wtedy z dwóch stron
Pytanie do osób zorientowanych:ponieważ nie mam ochoty odpuszczac tego mieszkania, i będę walczyć do końca, licze na podpowiedź, co mogę zrobić jeszcze?
Agent ma skontaktować się z kancelarią.Ale nie mamy dostępu do własciciela.
Jeśli nie kupię tego mieszkania, chciałabym dochodzić swych praw w drodzę sądowej.Czuję się oszukana.Zdruzgotana.Dziękuję za odp.