Początkujący | urząd gminy pyta sołtysa kto przebywa na terenie mojej posesji
Dzień dobry
sprawa jest skomplikowana, ale postaram się ją przedstawić zwięźle i klarownie.
Od 5 lat jestem właścicielką domu i posesji przepisanej przez rodziców.
Pocztą pantoflową dowiedziałam się, że urząd gminy przesłał pismo do sołtysa z prośbą o informację, czy osoba nazwijmy ją XY przebywa na terenie mojej posesji.
Udałam się do urzędu z zapytaniem, czy to prawda, że zostało takie pismo wysłane i dlaczego nie przesłano do mnie chociaż jego kopii jako do wiadomości. W odpowiedzi usłyszałam, że w piśmie nie ma słowa o mnie. Zapytałam, czy w takim razie chodzi konkretnie o mój adres domowy czy jest to tylko pytanie ogóle o miejscowość, bez podania adresu, w której przebywa XY. Odpowiedziano mi, że chodzi o stwierdzenie faktu zamieszkania XY i mnie to nie dotyczy. Odpowiedziałam, że rozumiem, że nie ma tam wymienionego konkretnego adresu, np. mojego adresu domowego. Wtedy usłyszałam, że jest wymieniony mój adres. Zażądałam więc pokazania tego pisma. Odmówiono mi argumentując, że o mnie w tym piśmie nie ma słowa. Uparłam się jednak, że jako właścicielka mam prawo wiedzieć, jakie urząd pozyskuje informacje na temat mojej posesji. Odpowiedziano mi, że urzędnik nie ma obowiązku wiedzieć, kto jest właścicielem, ale w końcu okazano mi pismo skierowane do sołtysa. W piśmie, jako właściciele, widnieli moi rodzice. Zapytano mnie, czy wiem, jaką rolę pełni sołtys. Poprosiłam o wytłumaczenie. Usłyszałam, że sołtys jest urzędnikiem i gospodarzem danego terenu i powinien wiedzieć, co się na tym terenie dzieje, dlatego skierowano pismo do niego o stwierdzenie faktu zamieszkania XY na terenie mojej posesji. Powtórzyłam pytanie, dlaczego nie otrzymałam chociaż kopii tego pisma. Usłyszałam znów, że o mnie w tym piśmie nie ma słowa, poza tym nie jestem stroną w sprawie, a sprawa dotyczy wymeldowania XY na wniosek jego byłej żony z dotychczasowego adresu zameldowania. Zapytałam więc skąd urząd powziął informację, że XY przebywa akurat na terenie mojej posesji. W odpowiedzi usłyszałam, że od byłej żony XY. Zapytałam dalej, skąd była żona wie, że XY u mnie mieszka, w odpowiedzi usłyszałam, żeby ją o to zapytać. Usłyszałam także, że wójt i urzędnik mają ważniejsze sprawy na głowie, że XY i jego była żona są dorośli i sami powinni to między sobą załatwić i że chciano mi oszczędzić przykrości wzywając mnie do złożenia zeznań w tej niekomfortowej sprawie. Poinformowano mnie ponadto, że wójt na wniosek byłej żony XY musi jakąś decyzję podjąć, dlatego zbiera materiały i że organem odwoławczym jest wojewoda.
Moje wątpliwości są następujące:
-czy ja, jako właścicielka, rzeczywiście nie mam dostępu do informacji nt. pozyskiwania wiadomości odnośnie mojej własności, ponieważ nie wiadomo, czy nią faktycznie jestem, ponieważ urzędnik nie ma obowiązku wiedzieć, kto jest właścicielem posesji (w jego mniemaniu są to moi rodzice, choć podatki i wszelkie inne decyzje administracyjne z urzędu gminy adresowane są na mnie odkąd jestem właścicielką domu i posesji)
-czy takie zapytanie nie powinno zostać skierowane najpierw do mnie, jako do właścicielki posesji, pod której to numerem była żona XY wskazała jego zamieszkiwanie?
-czy już na wstępie, podczas wskazania mojego adresu domowego prze byłą żonę XY nie powinnam zostać poinformowana o zaistniałym fakcie?
Proszę o odpowiedź,
Narzeczona XY
|