Pozew o niedokończenie naprawy samochodu.
Witam sprawa wygląda następująco.
Ok 09.2009r dostałem do naprawy samochód, dokładniej przełożenie silnika,
przełożyłem silnik, po czym czekałem na komputer sterujący który to miał dostarczyć klient. Sprawa się przeciągała wiec poinformowałem zleceniodawce że wypycham samochód na parking. Właściciel się praktycznie nie odzywał przez 4 miesiące, czasami pisał na gg, ja informowałem go że auto musi zniknąć bo policja już koło niego się kręci. Pewnego dnia zadzwonił do mnie kolega że właściciel przyjechał z lawetą, włamał się do własnego auta i je zabrał.
Przez kolejne miesiące pisałem z prośbą o zapłatę za chociaż część usługi (wcześniej nie wiozłem żadnej zaliczki).
We wrześniu zeszłego roku właściciel się odezwał z prośbą o dokończenie naprawy. Przystałem na to, dostałem 1400pln (więcej o 400) niż się umawialiśmy na początku.
Niestety miałem wtedy pracę w delegacji (naprawy robiłem dorywczo) wyjechałem umówiłem się na rozpoczęcie pracy gdy wrócę tj 12 grudnia.
Kilka dni przed umówionym terminem koleszka na pewnym forum wyzwał mnie od złodziei oraz gnoi, po czym zażądał zwrotu pieniędzy pisząc sms:
W. "ok a wiec kiedy kasa do mnie wraca? bo wszystkiego nie zrobiłeś"
Ja. "Ile?"
Ja. "I z pewnością nie szybciej niż z job wrócę"
W. "500 może być?"
Ja "pasuje"
Zrozumiałem że chce 500pln z powrotem, na co przystałem teraz pisze że chce 1000pln, na co nie przystałem (niestety musiałem opłacić garaż)...
Teraz grozi mi sądem pisząc ze z mojej winy ma zalany samochód (blacharsko nic nie ruszałem) oraz z mojej winy ma pourywane szpilki w kołach, również nic mi o tym nie wiadomo...
Żadnego pisemnego protokołu przekazania auta nie spisaliśmy, tak samo jak zlecenia...
Pytanko co teraz... Proszę o porady...
|