Witam
W roku 1999 dostałem na osiemnaste urodziny darowiznę od mojej babci, był to malutki drewniany domek z 1915 roku i kawałek ziemi. Został sporządzony akt notarialny z udziałem notariusza. Wszystko było oki do momentu, kiedy moja babcia zmarła. Wtedy to niespodziewanie pojawiła się siostra mojej babci ze świstkiem papieru na którym widniał rzekomy podpis mojej babci i notka w której napisane było ze moja babcia zawarła ze mną umowę ustną, która brzmiała:
"zawarłam umowę ustną z moim wnukiem, że będzie sie on mną opiekował w razie potrzeby, jednak on tego nie robił, opiekowała się mną moja siostra. Z uwagi na powyższe proszę o pilne anulowanie umowy darowizny"
Pod tym tekstem widniał podpis mojej babci lub kogoś, kto podpisał sie w sposób podobny jak moja babcia. Siostra mojej babci znalazła sobie kilku świadków, którzy potwierdzają że rzekomo opiekowała sie ona moją babcią (znajomi siostry mojej babci).
Odbyły się już dwie rozprawy, na drugiej rozprawie zrozumiałem ze z moim adwokatem jest coś nie tak, nie zadawał on żadnych pytań siedział tylko i wyglądał jak by myślami był zupełnie gdzieś indziej. Po rozprawie zapytałem go dlaczego jest taki bierny i wcale sie nie odzywa, na to pytanie adwokat odpowiedział:
"dlaczego pan się tak przejmuje to tylko stara rudera i kawałek trawy nie warte zachodu"
W tym momencie zrozumiałem ze adwokat wziął pieniądze, ale wcale nie zamierza mnie bronic

Od starszego pana, który oglądał rozprawę dowiedziałem sie, że jeśli nie będę sie bronił to prawdopodobnie przegram, muszę bronic sie sam ale nie znam sie na prawie i nie bardzo wiem jakich argumentów powinienem użyć broniąc sie.
W notarialnej umowie darowizny nie było żadnych wytycznych ze muszę coś robić albo czegoś nie robić inaczej darowizna zostanie mi odebrana.