Opisze wam po krótce sytuację, ktora miala miejsce nie dawno, trwa dalej i chyba sie rozwija.
Jest sobie osoba - nazwijmy ja O, jest rowniez pewien bank, ktory nazwiemy B.
Wszystko zaczelo sie nie winnie, od tego ze O poszedl do banku B i postanowieniem zalozenia u nich konta. Wszystko poszlo pieknie i gladko, kaska wplacona na konto. Po pewnym czasie O podejmuje decyzje o tym, ze chce miec karte do konta. Dostaje do banku sliczna karte debetowa (platnicza) z funkcja PayPass. Nie ma w tym nic dziwnego, bo to na porzadku dziennym
O dostaje po kilku dniach swoja upragniona karte i zaczyna z niej w najnormalniejszy sposob na swiecie korzystac. Gdzie sie da, to placi zblizeniowo, gdzie nie to normalnie, wyplaca tez pieniadze z bankomatu.
Pewnego dni zerka na konto zeby sprawdzic saldo. Zerka na na dostepne srodki (nie na saldo) i widzi (hipotetyczna) kwote 300 zlotych. Dokonuje wyplaty z bankomatu w wysokosci 250 zlotych. Z prostego rachunku wynika, ze na koncie powinno zostac 50 zlotych. O jest w klubie i placi tam za piwo, przy platnosci za druga kolejke okazuje sie ze karta przestaje "przechodzic", a powinno byc tam jeszcze kolo 40 zlotych.
O po powrocie do domu sprawdza stan konta i nie wierzy wlasnym oczom.... ma debet w wysokosci 90 zlotych. Po kolejnych kilku dniach okazuje sie ze debet dobija do 200 zlotych, a juz zadne transkacje nie byly wykonywane, bo kasy brak.
O nigdy nie podpisal zadnej umowy kredytowej/debetowej.
Mija jakis czas i bank zaczyna windykacje, jakies oplaty, odsetki, telefony. O olewa sprawe. Debet sam sie splaca w momencie gdy przychodzi wyplata.
O jest bardzo wkurzony na B i stwierdza, ze zamknie konto, a przynajmniej zrezygnuje z karty. Idzie do banku z zamiarem zamkniecia konta i zabrania reszty kasy.
W banku z pozoru calkiem mila pani sama z siebie chce wyjasniac sprawe z niedozwolonym debetem - tak wlasnie bank nazwal zadluzenie. Pani wypisuje pismo reklamacyjne i mowi, ze odsetki i ich koszta zostana zwrocone. Okazalo sie, ze debetu dokonaly platnosci w formie zblizeniowej, a to dlatego, ze bank ich zwyczajnie nie blokuje na koncie i pojawiaja sie z nikad zabierajac kase. Padaja jakies pokretne tlumaczenia o terminalach w trybie offline i tak dalej.
Na pytanie ile w tej chwili jest dostepnych srodkow na koncie Panienka z okienka z rozbrajajaca szczeroscia mowi, ze tego nie wiadomo. Tak! Bank nie wie ile jego klient ma pieniedzy. Pani podpisuje sie pod wydrukiem salda, O idzie do kasy i zabiera wszystko z konta. Jak latwo sie domyslic sytuacja z debetem sie powtarza, bo wskakuja z nikad transakcje PayPassem. O znowu ma minus na koncie, nie duzy, ale ma. Stwierdza, ze nie ma najmiejszego zamiaru placic za czyjes bledy.
O idzie do banku i postanawia ostatecznie pozbyc sie karty, ktora dostal do banku i ktora powoduje u niego problemy. Sklada podpis i karta zamknieta. Na pytanie czy ma ja oddac slyszy, ze nie i moze sobie z nia zrobic co mu sie podoba, bo ona zostala deaktywowana.
Mija troche czasu, windykacja wydzwania codziennie, bo chce swoje pare zlotych. W pewnym momencie dzwoni jakas szycha z regionu i proponuje uklad w ramach rekompensaty - oddanie poprzednich kosztow, odsetek za obydwa debety oraz gratisowa karte na rok czasu. Z racji ze tym razem kwota debetu, to kilka zlotych O postanawia troche ich potrzymac i zaplacic.
Przychodzi nowa karta - bez PayPassa. Zwykla debetowka. Przypominam, ze stara karta jest zamknieta.
Calkowicie przypadkowo okazuje sie, ze starym poczciwym PayPassem, ktrory to mogl lezec w smieciach, szufladzie, w kolekcji u kogos, a lezy sobie w portfelu, nadal mozna placic!!!!!!
O sprawdza w swojej bankowsci elektronicznej i widzi status karty: zamknieta.
Dokonuje platnosci zblizeniowo stara karta i przechodzi. Nie widzac nigdzie, ze taka operacja zostala wykonana. O wyplaca druga karta wszystko co ma na koncie z bankomatu. Mijaja dwa dni i O ma niedozwolony debet na koncie dokladnie w wysokosci wczesniej dokonanej platnosci.
Teraz pojawia sie pytanie co mozna zrobic z tym fantem, bo bank ewidentnie ma cos nie tak z calym systemem, ze transakcje zblizeniowe sie nie blokuja albo robi to z premedytacja zeby wpakowac ludzi w debety i pobierac sobie odsetki.
Pozostaje jeszcze kwestia karty, ktorej tak naprawde ktos mogl uzyc i wyczysc konto do zera placac sobie zblizeniowo. Ta karta nie ma prawa dzialac!
Na infolini banku potwierdzono rozniez ze po wizycie w oddziale i zamknieciu karty nie jest ona aktywna i mozna sobie z nia robic co sie chce.
O idzie z tym do banku, pani mu mówi że PayPassy tak działają. O jedzie do swojego opiekuna który jest obecnie w Gdyni. Opiekun mówi że PayPassy tak NIE DZIAŁAJĄ, że tamte panie opowiadają głupoty. Na początku opiekun nie wierzył w to że ta karta działa ale jak zobaczył to w systemie zrobił wielkie oczy i spiętym głosem powiedział: "Proszę jechać z tym do oddziału, w którym kartę zamknięto, my nie będziemy odpowiadać za ich błędy."
O jest umówiony na poniedziałek z dyrektorem owego oddziału.
Dla wyjaśnienia: O to ja, a co do banku.. nie wiem czy mogę ujawnić nazwę :P
No i teraz moje pytanie. Mogę żądać odszkodowania (z tytułu niedotrzymania umowy, narażenia mnie na straty)? Nie chcę się z nimi sądzić, ale jeśli żadnego "zadośćuczynienia" od nich nie otrzymam to to zrobię. (darmowego konta mi nie mogą dać, bo mam. A darmową kartę dostałem za wpędzenie mnie w nieuprawniony debet.) Czego można od nich żądać? Z góry dzięki za pomoc