Witam mamy z mężem taki problem i prosiłabym o jakiekolwiek porady. Mamy samochód prawie 20 letni w combi postanowiliśmy się wymienić na mniejszy z człowiekiem, który się do nas zgłosił, a mieszka w miejscowości oddalonej od nas o ponad 200km. Ten sam rocznik, ten sam przebieg. Umówiliśmy się w połowie drogi, przyjechał z kumplem, popatrzyli, wszystko im pasowało, doszło do podpisania umowy, w której jest zaznaczone, że samochód jest sprawny, ale nie ponosimy winy za wady ukryte. Wróciliśmy do domu i się zaczęło wydzwanianie itp., że samochód mu zagrzał się, że jest u mechanika i wymienił chyba z pięć jego wad, w tym sprzęgło, skrzynia biegów, hamulce itp. Powiedział, że chce odstąpić od umowy albo my mu na konto przelewamy minimum 400zl, my mi się wydaję mimo zaszokowania, że u nas wszystko działało (samochód przeszedł przegląd techniczny 3 tygodnie temu) zgodziliśmy się na wymianę samochodów (płacić mu nie zamierzamy) i na następny dzień, bo on kazał nam pod dom jego jechać pojechaliśmy te ponad 200km jego samochodem. Na miejscu okazało się, że kupca nie ma, bo mu coś wypadło

. Kazał nam się ponownie zapowiedzieć i przyjechać, mąż odmówił, bo to przecież mu powinno zależeć skoro jego podobno nagle przestał jeździć i napisał mu żeby to on w takim razie teraz do nas przyjechał. Kupiec na to, że nie przyjedzie, że kieruje sprawę do sądu, że niby zatailiśmy wady samochodu itp. Mam pytanie o co w tym wszystkim chodzi? Czy on ma szansę wygrać w tym sądzie?Czy to po prostu jakiś wyłudzacz, który chciał dodatkowo od nas 400zł, a samochód jest sprawny?