Notoryczne kontrole osobiste, przeszukanie samochodu i garażu
Witam wszystkich.
Potrzebuję pomocy w zagadnieniu dla mnie uciążliwym.
Historia zaczyna się 1 listopada kiedy o godzinie 23 na osiedlowej uliczce zajechał mi drogę samochód. Siedziało w nim dwóch panów, otworzyli szybę, jeden wysiadł, podszedł do mojego samochodu i zażądał dokumentów.
Z tyłu wiozłem butelkę po płynie do spryskiwaczy. Rozkazano mi wysiąść z samochodu, wyjąć wszystko z kieszeni, przeszukano też dokładnie pojazd. Oczywiście nic nie znaleziono, ja się nie stawiałem. Generalnie była to moja pierwsza kontrola. Domyślałem się, że to policja. Kiedy już nie było do czego się przyczepić, zaczęli wyszukiwać nieistniejące w aucie usterki, zatrzymali mi dowód, chcieli zabrać prawo jazdy za to, że ich rzekomo zdenerwowałem (nie wiem czym). Zażądałem powodu kontroli, nazwiska, legitymacji. W odpowiedzi usłyszałem, że dostać mogę ale tylko po ryju.
Sprawa skończyła się tak, że przyjechał normalny radiowóz, zatrzymał dowód rejestracyjny, tamci odjechali, a za 3 godziny odzyskałem dowód na komendzie (była już 2 w nocy).
Odpuściłem, starałem się zrozumieć, że mieli gorszy dzień czy cokolwiek.
Niestety na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy jestem notorycznie zatrzymywany przez tych samych panów, tym samym samochodem i taką samą metodą (mrugają długimi albo zajeżdżają drogę). Żądają ode mnie dokumentów pojazdu nawet kiedy stoi na parkingu. Za każdym razem dokonują kontroli osobistej, przeszukania pojazdu, bagażu, schowków. Podczas ostatniej takiej "kontroli" zażądano ode mnie otwarcia garażu po czym jeden z panów wszedł do środka, wypytywał o zawartość pudełek itp. W żaden sposób nie zapraszałem go do środka, nie pozwoliłem na wejście.
Za każdym razem grożą mi mandatem, zatrzymaniem dokumentów, uprawnień, a kiedy pytam za co odpowiadają, że zaraz coś się znajdzie.
Ja dopatruję się tutaj nadużycia. Zaczyna to być na tyle irytujące, że nie mogę bez takiej "kontroli" bądź obawy przed nią (nie jest to przyjemne i tracę dużo czasu) iść spokojnie kilka ulic dalej a już w ogóle jechać autem.
Prosiłbym o wypowiedź kogoś obiektywnego, znającego temat.
Jestem na tyle zdesperowany, że planuję kupić kamerkę i wszystko uwiecznić następnym razem.
Jakie mam możliwości działania? Co zrobić? Zawsze staram się być miły, wykonuję polecenia ale uwierzcie, że jest to uwłaczające, bo narzeczona i rodzina zaczynają myśleć, że skoro tak często mnie zatrzymują "tajniacy" to pewnie mam coś na sumieniu.
Proszę o pomoc
|