To mój pierwszy post tutaj, a więc kłaniam się
Specjalnie założyłem konto, aby zapytać Was co sądzicie o pewnej sprawie i czy jest ona tylko przekroczeniem granic dobrego smaku, czy kwalifikuje się do poważniejszych działań.
W zeszłym tygodniu, będąc poza domem, trafiłem na reportaż (bodajże na Polsacie) opisujący próbę odwołania Straży Miejskiej w Krakowie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego - takie próby podejmowane są często i w wielu miejscach w kraju, ale uderzyła mnie wypowiedź komendanta krakowskiej Straży Miejskiej. Będę musiał ją zacytować, ponieważ nie jestem w stanie odnaleźć w sieci filmu z tą wypowiedzią - może Wam się uda. Gdyby ktoś był zainteresowany, to reportaż był puszczany bodajże w minioną środę popołudniu.
Pan komendant, argumentując sens istnienia straży miejskiej, wygłosił takie oto zdanie:
(...) nie wszyscy przecież jesteśmy przestępcami, ale wszyscy popełniamy wykroczenia (...).
Oczywiście ze względu na czas, jaki upłynął od momentu, kiedy usłyszałem to zdanie mogę je cytować minimalnie niedokładnie, ale jego sens zachowany jest w 100%. Argument ten miał pokazać, że przestępcami ma zajmować się policja, a od wykroczeń jest SM i dlatego jest potrzebna, ale to akurat nieistotne. Poleciało to w ogólnopolskim kanale TV.
Moje pytanie zatem brzmi - czy wolno komukolwiek, a w szczególności komendantowi SM ponad milionowego miasta zrównywać ludzi do poziomu stojących w bramie rzezimieszków? Ja sam jestem doskonałym przykładem osoby, która w ramy postawione przez Sz. P. komendanta się nie kwalifikuję, ponieważ nie mam na koncie żadnego przestępstwa ani - co najważniejsze w tej sprawie - kary za jakiekolwiek wykroczenie, a żyję na tym świecie już te prawie 30 lat. Co więcej, nigdy nie zostałem nawet pouczony, ani spisany - tak, mam chyba nudne życie

Dlatego mnie osobiście coś takiego obraża, jak pewnie i wielu innych ludzi będących w tej samej sytuacji.
Przecież równie dobrze, ja będąc pokazywanym w telewizji mógłbym powiedzieć, że wszyscy jesteśmy gwałcicielami, pedofilami i innymi zwyrodnialcami, biorąc ten osąd za "fakt oczywisty".
Oczywiście rozważania są dość teoretyczne, ja sam na zagadnieniach prawnych w tym przypadku znam się słabo, ale chciałbym zapytać, czy w związku z tym istnieje jakiś przepis, który w takiej sytuacji mógłby zadziałać na Pana komendanta trzeźwiąco i uchronić go w przyszłości przed kłapaniem przed kamerą podobnych bzdur?