Sorry - dluuuugi weekend
zglosilem się do Powiatowego, ale powiedzial mi tylko, ze toczylo sie na wniosek sasiada pozwolenie na uzytkowanie budynku, a ja nie moglem w nim brac udzialu, bo nie jestem strona. W rozmowie z Powiatowym stwierdzilem, ze jestem strona, bo ta sprawa dotyczy moich dobr. Powiatowy to kwestionuje i nie pozwala mi zerknac w dokumenty. Tak na logike - jak sasiad moze
nie byc strona i to przy odleglosci 70 cm budynek - granica? A teraz i tak jest za pozno, bo sprawa toczyla sie w 2007 czy 2008 roku i wtedy powinienem reagowac. A jak moglem reagowac, jak nie wiedzialem, co sie kroi za plotem?
czy Powiatowy , pan i wladca, moze roztrzygac kto jest strona a kto nie?
Czy zyjemy w panstwie absurdow?
czy cos moge zadzialac, aby dowiedziec sie cos na temat tego pozwolenia na uzytkowanie a najleopiej uniemozliwic nadbudowe budynku w odleglosci 70 cm od granicy?