Mamy mieszkanie spółdzielcze własnościowe.Mieszkanie to miało zadłużenie czynszowe. Spółdzielnia wyznaczyła nam termin sprzedaży lub zamiany tego mieszkania do dnia 12 lipca 2010 r.
Znalazł się kupiec mieszkający w sąsiednim bloku. Nawiasem mówiąc kumpel pani z zarządu Spółdzielni.
Ustaliliśmy cenę sprzedaży, na którą kupujący przystał. W dniu gdy mieliśmy podpisać umowę przedwstępną, zadzwonił do nas i zbił cenę jeszcze o 10 tys. Najprawdopodobniej po porozumieniu z koleżanką z Zarządu, która wiedziała, że mieszkanie musimy sprzedać w tym terminie i jesteśmy "pod ścianą".
Przystaliśmy na tą niższą cenę.
Pani z Zarządu poinformowała nas, że kupujący musi przyjść z nami do Spółdzielni i podpisać papiery oraz wpłacić zadłużenie.
Tak też zrobiliśmy. W dniu 25 czerwca 2010 r. w siedzibie Spółdzielni Kupujący oświadczył, ze wpłaca na konto Spółdzielni kwotę X i że jest to przedwpłata na poczet kupna w/w mieszkania. W tym samym dniu podpisaliśmy z tym panem umowę przedwstępną kupna-sprzedaży ustalając termin finalizacji umowy przyrzeczonej do dnia 31 lipca 2010 r. Przy czym data 31 lipca została zaproponowana przez kupującego i został zapisany w umowie. Zapisano też, że kwota x została nam przekazana tytułem ZADATKU.
Umowa nie została spisana u notariusza.
Do dnia 31 lipca monitowaliśmy nieustannie kupującego, aby zaczął coś robić w tej sprawie-miał załatwiać kredyt na ten zakup, a z tego co wiemy nie zrobił nic a pod koniec lipca wyjechał sobie za granicę nie kontaktując się nawet z nami i nie informując, że nie będzie w stanie dotrzymać terminu.
My w tym czasie zadatkowaliśmy inne mieszkanie dlatego zależało nam aby dotrzymać terminu bo też mielismy termin do 31 lipca.
Przez cały czas kupujący nie raczył ani razu do nas zadzwonić i poinformować co się dzieje w sprawie, to my nieustannie dzwoniliśmy do niego.
6 sierpnia zaproponowaliśmy mu podpisanie aneksu do umowy i przedłużenie terminu. Pan stwierdził, że nie ma czasu bo idzie do znajomych a jutro i pojutrze też nie ma czasu bo będzie spał a potem ma wesele.
Skontaktowaliśmy się z prawnikiem i on poinformował nas, ze ta umowa juz nie obowiązuje i w tym momencie możemy ją zerwać z wimy kupującego i zatrzymać zadatek.
Tak zrobiliśmy i o tym fakcie poiformowaliśmy pisemnie Spółdzielnię i kupującego. Szukamy nowego nabywcy mieszkania, jesteśmy już w trakcie rozmów.
Kupujący zadzwonił do nas z awanturą 3 dni poźniej i zaczął rozmowę od słów "czy chcecie spokojnie chodzić po ulicy?", co zostało od razu zgłoszone na policję jako groźba.
Dziś otrzyamliśmy od kupującego pismo w którym wzywa nas do stawienia się u notariusza 31 sierpnia (podczas gdy umowa przestała obowiązywać 31 lipca). I straszy nas odpowiedzialnością karną oraz pozbawieniem wolności do lat 8 na podst art 286 par 1
KK. Informuje nas również ze oddał naszą sprawe do firmy windykacyjnej i z tą firmą mamy się obecnie kontaktować.
Co mamy w obecnej chwili zrobić?
Na jakiej podstawie kupujący wzywa nas do notariusza skoro do zawarcie umowy nie doszło w wyznaczonym terminie z jego winy?
Jakim prawem grozi nam odpowiedzialnością karną?
Bardzo proszę o poradę w jaki sposób teraz postąpić?
Prawnik powiedział nam, że may takie prawo i postąpiliśmy słusznie, a kupujący twierdzi ze my wyłudziliśmy od niego pieniądze.
Kto ma rację?