Mieszkanie

Najpierw opisze sytuację: a więc chciałem wynająć miejsce w dwuosobowym pokoju w mieszkaniu dwupokojowym. Pod koniec sierpnia rozmawiając przez telefon z właścicielem o wynajmie poinformował mnie, że będę płacić 200 zł + opłaty (które nie przekroczą 100 zł) za każdy miesiąc. Cena wynajmu wydała mi się bardzo kusząca. Poprosiłem o przesłanie zdjęć mieszkania na e-maila. Po dwóch dniach czekania zadzwoniłem z tą samą prośbą. Właściciel poinformował mnie, że zdjęcia są w ogłoszeniu, które jest umieszczone w Internecie. Zdjęcia przedstawiały, łazienkę z wanną, małą kuchenkę, korytarz oraz pokój (który miałem dzielić z współlokatorem). Na zdjęciu w pokoju znajdowały się dwa łóżka, ława oraz stolik z telewizorem. Właściciel poinformował mnie, że innych zdjęć mieszkania nie posiada, a zrobienie nowych jest niemożliwe ze względu, że nie przebywa w mieście, w którym znajduje się to mieszkanie. Zacząłem się wypytywać właściciela co znajduje się w tym pokoju oprócz tego co widać na zdjęciach. Właściciel odpowiedział, że są szafki tylko, że jest ich mało, a mój współlokator dla siebie szafki przywiezie. Pytając się o możliwość obejrzenia mieszkania, właściciel stwierdził, że go nie ma w mieście, a jak będzie to tylko przejazdem. Myśląc niewiele zgodziłem się na wynajem. Pytając się o podpisanie umowy, odpowiedział mi, że wolałby nie podpisywać i zaczął nowy temat. Powiedział mi, że moi przyszli współlokatorzy płacą od lipca za każdy miesiąc 100 zł za przetrzymanie miejsca. Bojąc się, że nie znajdę nic innego zgodziłem się. Pieniądze [100 zł (za wrzesień) oraz 200 zł (za październik) + 100 zł (za opłaty październikowe)] miałem zapłacić na początku października jak się wprowadzę. Po tygodniu zadzwoniłem do właściciela z pytaniem, kiedy mogę odebrać klucze, a właściciel poinformował mnie, że wystąpił mały błąd. Byłem przerażony, że pewnie wynajął komuś innemu to miejsce w pokoju, zapytałem się go o co chodzi. Powiedział mi, że nie dogadaliśmy się i za wrzesień będzie trzeba zapłacić 200 zł, a nie 100 zł, oczywiście za opłaty ode mnie nie weźmie bo w tym miesiącu jeszcze nie mieszkałem. Jak napisałem wyżej byłem przerażony, że komuś już wynajął, a ja zostanę bez lokum, szybko się zgodziłem. Pod koniec września, a dokładnie trzy dni przed wprowadzką dzwonię do właściciela, aby umówić się co do kwestii odebrania kluczy, a właściciel poinformował mnie, że nie ma dla mnie kluczy, bo brakuje mu jednego kompletu. Zaszokowany tą całą sytuacją i tym, że nie będę mieć gdzie mieszkać zadzwoniłem ponownie z informacją, że tak ma zorganizować, aby były klucze dla mnie. Umówiliśmy się, że klucze odbiorę dwa dni przed wprowadzką. Pojechałem do mieszkania, w którym miałem mieszkać, aby odebrać klucze. Wszedłem do mieszkania, rozejrzałem się a w moim pokoju nie ma żadnych szafek!!! Właściciel odpowiedział mi na to, że nie ma nic przeciwko, abym przywiózł swoje i je tu wstawił. Wracając do domu próbowałem załatwić sobie obojętnie jakąś szafkę. Dzień przed wprowadzką spotkałem byłych lokatorów tego właściciela, którzy powiedzieli mi, że właściciel jest cwany i podnoszenie cen to jego specjalność. Po przeanalizowaniu to co powiedzieli i to co już mnie spotkało, stwierdziłem, że mają rację. Na następny dzień pojechałem i oddałem klucze właścicielowi. Teraz on do mnie wydzwania i pisze wiadomości na nk, żebym oddał mu pieniądze, które na mnie stracił.
Czy te pieniądze mu się należą?? Przecież nie podpisywałem z właścicielem żadnej umowy. Nie mieszkałem w mieszkaniu, ani jednego dnia!! Czy ma prawo pozwać mnie do sądu??
Proszę pomóżcie mi, bo nie wiem co mam robić.