Witam,
Jest to moj pierwszy posty tutaj, jestem z Lodzi i odrazu nadmieniam ze nie mam wiekszej wiedzy jezeli chodzi o kwestie prawne
Pisze ten post odnosnie "malej reprywatyzacji", a dokladniej 36 ha pod Lodzia.
Przed II WS moi przodkowie (rod Plichtow) posiadali tereny zwiazane z wsia Byszewy, pod Lodzia. Byl to łącznie obszar prawie 160-170 ha wraz z dworem który aktualnie znajduje się w logo Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Po II WŚ tereny te zostały przejęte przez państwo a spadkobiercy dostali zakaz zbliżania się na (o ile dobrze kojarze) 30km.
Reforma Rolna, jak wiadomo, dotyczyła obszarów powyżej 50 ha, jednak sęk w tym, że w 1931 roku mój pradziadek ,i jedyny właściciel - Teodor Plichta, zmarł zostawiając w spadku teren który został podzielony. Został on podzielony między czwórke jego dzieci oraz jego żonę. Dzieci (niestety bez podziału na mapie) otrzymały wspólnie ok.127 ha wraz z zespołem dworskim, które zgodnie z Reformą Rolną mogły być przejęte (choć sam dwór nie podlegał, jako iż sprawował funkcje mieszkalne itd.).
Druga część (której właścicielką była zmarła później, ale juz po przejęciu żona właściciela), a która liczyła ok 36 ha została także zabrana, i w tym wypadku juz niezgodnie nawet z obowiązującym wówczas prawem. W księgach wieczystych majątki te były całkowicie rozdzielone i właściciele byli inni.
Po zmianie ustroju moja rodzina zaczęła walkę z Agencją Rolną, w 1991 zaczeliśmy składać pierwsze pisma odnośnie odzyskania majątku. Jednak ze względu na to iż moja rodzina jest rozsiana po całem świecie często podjęcie jakichkolwiek decyzji lub zebranie dokumentów, podpisów itd trwało. Dodatkowo wiadomo iż ANR nie było na rękę oddawać jakiekolwiek tereny.
Od tego czasu aż do 2006-2008 roku (pisze tak bo sam jeszcze nie przejrzałem wszystkich dokumentów) zbieraliśmy różnego rodzaju dokumenty, jak chociażby odpisy z ksiąg wieczystych, mapy zagospodarowania z okresu przed II WŚ. W między czasie, neistety, toczyły się także sprawy spadkowe gdyż część spadkobierców zmarła.
W 2008 roku, kiedy posiadaliśmy juz komplet dokumentów, pełnomocnictw, wyroków w sprawach spadkowych itd. otrzymaliśmy pismo (jedno z wielu, na które na dodatek musieliśmy czekać naprawde długo) z Urządu Wojewódzkiego.
(tu mogę sie troche pogubić, gdyż wchodze w sprawy ściśle prawne)
Urząd prznaje na rację, stwierdza iż rzeczywiście były to oddzielne majątki, i że jesteśmy spadkobiercami osoby która widnieje w hipotece jednak... nie wie kto ma aktualnie kompetencje aby oddać nam ten teren (chociaż to właśnie urząd wojewódzki jest organem który podejmuje takie decyzje). Urząd w związku z tym zawiesił postępowanie ( i teraz najciekawcze) oraz przekazał je do Ministerstwa Rolnictwa ze względu na zapytanie skierowane przez Sąd Administracyjny do Trybunału KOnstytucyjnego ( 973/08 ) w którym pyta się czy w 1946 roku minister był uprawniony do wydania Dekretu o Reformie Rolnej i czy było to zgodnie z Konstytucja (nie wiem czy aktualna czy ówczesną, ale gdzieś w siecy można znaleść to zapytanie)
Urząd wojewódzki uznał to za zaganienie wstępne, nie wiadomo czemu, tymbardziej iż data zawieszenia postępowania byłą pózniejsza niż data zadania tego zapytania (tu mogłem znowu coś pomieszać, ale Urząd zawiesił i przekazał do ministerstwa 12 gru 2008 co ponoć nie może w takiej formie występować.
Poza tym... jeżeli ówczesne władze złamały konstytucję to chyba tymbardziej teren ten powienien być zwrócony !!!
Kila dni po tym piśmie zostało właśnie wysłane zażalenie/odwołanie od tej decyzji przez prawnika, jednak od tego czasu (to juz 4 miesiące) nic sie kompletnie nie dzieje, żadnej odpowiedzi.
W związku z tym pytanie co byście w takiej sytuacji radzili?
Jaki wogóle czas odpowiedzi ma ministerstwo ( z tego co mi wiadomo to urzędy mają 1 miesiąc w szczególnych wypadkach 2) ?
Czy składać pozew (?) o bezczynność władz? Czy czekać dalej?
Z góry dziękuje i pozdrawiam
Rafał
P.S. Gdyby kogos zainteresowal ten temat to chetnie podesle dokumenty ktore otrzymalismy z urzedow, ja tu moglem troche namieszac bo neistety cala ta sprawa jest dosc zawila