Dokładnie tak jest - jest to duże osiedle niegrodzone. Plan miejscowy, a takowy obowiązuje na tym osiedlu będącym "dobrem kultury współczesnej", zakazuje grodzenia osiedla. Spółdzielnia chce limitować jedynie wjazd samochodów w ulicę wewnętrzną, natomiast chodnik, którymi dzieci miałyby iść, nadal będzie ogólnodostępny między nieogrodzonymi blokami - przez całe osiedle można dojść do placówki piechotą między blokami, alejkami itd. bo nigdzie nie ma ogrodzeń, wszelkie inne miejsca chronią tzw. słupki patriotki. Problem rozbija się tylko o samochody, gdyż jest to malutka uliczka gdzie nawet nie można się minać jak 2 auta są naprzeciwko to jest awantura o to kto ma się cofać kilkaset metrów, proszę sobie teraz wyobrazić kilkaset aut parkujących przy niej kontra najazd aut rodziców z dziećmi przed 8 rano w drogę przeciwną. Ślepa uliczka jest jedynym dojazdem dla kilku bloków po bokach, a na jej końcu jest szkoła. Horror
W
KW jest wg. spółdzielni wpis mówiący ogólnie o prawie służebności dojazdu do nieruchomości będącej w zarządzie dzielnicy. Zresztą chyba nigdzie w Polsce w
KW nikt by nie wpisywał, że prawo dojazdu mają ci a ci, nikt przecież nie spodziewał się, że nagle rodzic z dzieckiem nie wjedzie, a woźny jako pracownik już tak...
Czy będzie to brama to nie jest pewne, brane jest jeszcze pod uwage rozwiązanie ze "strażnicą" z cieciem podnoszącym wjazd tylko rejestracjom mieszkańców i nauczycieli itp. w każdym razie chodzi o niewpuszczanie aut rodziców i zmuszenie ich do zatrzymania się przy głównej ulicy (inna sprawa że tam też nie ma miejsc bo cała ulica to jeden wielki parkingowy dramat).
Interesuje mnie nie tylko to czy rodzice mogą coś zrobić, ale czy właściciele lokali sp-wł. mają prawo protestować, jeśli wprowadzi się im miesięczne opłaty za wjeżdżanie na dojazd do własnego budynku?
Wynika to z faktu, że o ile spółdzielnia chce limitować wjazd, to wewnętrzne władze SM chcą zrzucić koszty zmian na mieszkańców którzy zyskają prawo wjazdu pod własny blok, a nie ogół spółdzielni.
Nie rozumiem, jak prawo może pozwalać, bym jako właściciel sp-wł prawa do lokalu musiał płacić właścicielowi budynku za prawo dojazdu pod własny blok bo jakaś rada osiedla czy administracja tak wymyśliła.
Patrzę na to z dystansem, bo jak te zmiany wprowadzą niebawem, setki rodziców będą wściekli, w dużej dzielnicy mają daleko do szkoły i żadnej alternatywy, bo mimo wzrostu mieszkańców o kilka (a docelowo aż 20) tysięcy osób, kolejna szkoła jest na etapie rezerwy działki w planie miejscowym. Z drugiej strony sytuacja mieszkańców i dojazdu do szkoły pogarsza się dramatycznie wraz z oddawaniem kolejnych bloków po 300 mieszkań na sąsiednich osiedlach.