Witam,
Proszę o fachową poradę i wskazanie drogi postępowania w trudnej sytuacji.
Zawarłam umowę na czas określony (1 rok) najmu mieszkania i podpisałam umowę w której nie ma żadnych zapisów o rozwiązaniu. Jak każdy człowiek podeszłam do sytuacji optymistycznie i uznałam, że miły właściciel i wrażenie porządku w mieszkaniu są wystarczające żeby podjąć decyzję o najmie.
Niestety przyszła jesień i w pokoju na oknach skrapla się wilgoć, jest zdecydowanie zbyt zimno, w kuchni chodzą robaki, pralka okazała się zepsuta itd.
Ręce mi opadają bo jak przyjdzie zima to nie wyobrażam sobie mieszkania w tym miejscu.
Zauważyłam też, że ktoś grzebał w moich szafach i torebce a nie mam jak zamykać drzwi bo nie mają zamka.
Na mieszkaniu panuje tłok, jest jedna łazienka i ciasna kuchnia a wprowadziło się kilku nowych chłopaków i to jest już gwóźdź do trumny

Po prostu można zwariować.
Proszę podpowiedzcie co robić w tej sytuacji. Najemca nie odpowiada i sądzę, że nie będzie chciał rozwiązać umowy za porozumieniem. Gdzie należy to zgłosić ? (Naruszenie miru domowego albo czynienie uciążliwym korzystania z lokalu)
Jeszcze jedna kwestia:
ile osób może jednocześnie zamieszkiwać lokal? Czy są jakieś limity osób:powierzchni/pomieszczeń?
Zawierając umowę nie wiedziałam, że łazienka będzie non stop zajęta a w kuchni zabraknie miejsca.
Innymi słowy czy każde mieszkanie można zamienić w schronisko?
Czy może przepisy bezpieczeństwa lub inne regulują takie sprawy?
Podejrzewam, że w najgorszej sytuacji będę mogła straszyć najemców karą o powiadomieniu np. urzędu skarbowego czy usług komunalnych (?)