Witam.
W 2007 roku babcia z dziadkiem wpadli na genialny pomysł darowania zabudowanej budynkiem mieszkalnym nieruchomości swojemu wnuczkowi, czyli mnie. Mieszkam w tym domu od urodzenia.
Oprócz mnie i dziadków mieszka tam moja matka.
W akcie notarialnym (niby ja) ustanowiłem na rzecz darczyńców (czyli babcie i dziadka) nieodpłatną służebność osobistą polegającą na prawie do korzystania z jednego pokoju, kuchni oraz pomieszczeń wspólnych.
Dodatkowo obdarowany ma zapewnić darczyńcom nieodpłatnie pomoc i opiekę w chorobie.
Tu akurat nie ma nic z czym bym sie nie zgodził.
Ale... Jest jeszcze moja matka.
W akcie notarialnym jest taki zapis:

Z matką od samego początku darowizny jestem na "ścieżce wojennej".
W międzyczasie założyłem rodzinę, mam trójkę wspaniałych dzieci i cudowną żonę.
Babcia z dziadkiem zmarli.
Sprawa nieruchomości wyglądała tak:

Ale szwendanie się matki po "pomieszczeniach wspólnych" by mogła pójść do łazienki i budziła przy tym dzieci trzaskając drzwiami przyprawiało mnie o niepotrafiące się opisać nerwy.
Wtedy postanowiłem pomieszczenie opisane wyżej jako "mój składzik" dać matce na łazienkę.
I to zrobiła. Ma teraz swoją łazienkę i jest zupełnie inaczej w domu.
Ale....
Chce w przyszłości zrobić osobne wejście dla siebie, bo w tym momencie przechodzę obok matki łazienki by dostać się do swojej części...
Wtedy by to wyglądało tak:

Co teraz zrobić?
Bo nie chce by moje pomieszczenia zaliczały się do "pomieszczeń wspólnych".
Co z tą służebnością?