Witam. Wynajem zakończył się 30 kwietnia 2020. W styczniu tego roku, dostałem list od właściciela mieszkania, że przyszło wyrównanie C.O. i mam przelać 515 zł na jego konto. Byłem w szoku, bo nie było mowy o żadnym wyrównaniu. W umowie jest napisane, że koszt ogrzewania jest wliczony w czynsz. Dodatkowo jest wzmianka mówiąca o tym, że ewentualne niedopłaty zostaną odciągnięte z kaucji.
Co do samej kaucji, umówiłem się z wynajmującym, że odciągnie z niej za ostatni czynsz najmu. Przy zdaniu mieszkania wszystko było okej, wynajmujący nie miał żadnych zastrzeżeń. Wręcz usłyszałem zdanie, że dbałem o mieszkanie. Z wyliczeń wyszło, że musi mi jeszcze oddać 130 zł z kaucji. Wynajmujący nie miał przy sobie gotówki, gdyż spodziewał się, że po podliczeniu wszystkich rachunków, ja będę musiał jeszcze coś dopłacić, a wyszło odwrotnie. Umówiliśmy się, że powyższą kwotę przeleje na moje konto w banku. Nie minęło 40 minut i wynajmujący zadzwonił do mnie i mnie poinformował, że nie zwróci mi kaucji, gdyż zostawiłem bałagan i uszkodzone firanki. Dziwnym trafem przy przekazaniu mieszkania nie było żadnych zastrzeżeń co do uszkodzeń i porządku. Ewidentnie postanowił mnie oszukali, byleby tylko nie musieć oddawać reszty kaucji. Ja nie zamierzałem się kłócić o te 130 zł, szkoda było moich nerwów.
Tutaj dwa zdjęcia, jedno umowy, a drugie pisma, które dostałem.
Czy w takim wypadku wynajmujący może żądać ode mnie uregulowania należności?