Witam,
chciałbym najpierw opisać cała historyjkę:
1. moja dziewczyna w lipcu 2009r. rozpoczęła pracę na okres próbny w biurze projektowym konstrukcji budowlanych. okres próbny obejmował 3 miesiące pracy
2. po okresie próbnym pracodawca zaproponował jej umowę na czas określony w wymiarze 6 miesięcy (marzec 2010r.)
3. w grudniu była mowa o wkładzie w pracę oraz podwyżce 200zł netto (pomijam fakt jak wysoka podwyżka) już od nowego roku
4. styczeń okazał się inny niż się można było spodziewać. pracodawca usłyszał od "kogoś" (tu chodzi o siostrę pracodawcy, która prowadzi jego księgi;]), że lepiej obniżyć wynagrodzenie, gdyż będzie to lepsze dla firmy. i trudno się z tym nie zgodzić, w końcu każdy powinien potrafić liczyć.
5. nowa umowa ma objąć wszystkich pracowników, a jest ich 4. każdy teraz z nich patrzy na siebie jak na wroga publicznego. jedni chcą więcej, drudzy chcą godziwe wynagrodzenie, a inni nic nie chcą. no cóż, różne są gusta. w każdym razie dwoje pracowników negocjowało warunki nowej umowy, jedna dziewczyna zaszła w ciążę we wrześniu (ma gdzieś czyjeś sprawy skoro jest "pod ochronką", zarabia najwięcej z wiadomych prawnych przyczyn), a moja dziewczyna jako najświeższa w firmie (ale z najdłuższym doświadczeniem zawodowym) dostanie za chwilę umowę opiewającą na kwotę brutto 1400zł plus 18% dochodu firmy (podzielonego proporcjonalnie do ilości osób pracujących przy projekcie).
6. ta dwójka po negocjacjach nie może się pogodzić z tym, że moja dziewczyna zarabiać będzie do końca marca tyle ile ma na umowie. ta dwójka jest krótko mówiąc zła, że tamta dziewczyna w ciąży zarabia najwięcej ("nie męczy się o premię" cytując)
7.aby moja dziewczyna zarabiała tyle co dzisiaj, jej premia zagwarantowana przez umowę (której nie widziałem) musi wynieść ponad 700zł netto. skracając tok myślowy, musi np. zrobić w miesiąc 3 projekty domków jednorodzinnych, każdy na 2000zł albo wielki projekt znowu w miesiąc (czego nikt nie jest w stanie zrobić

), a szef uważa, że "z mojej strony to dla ciebie podwyżka".
8. co smieszy to fakt, że ci ludzi (pomijając dałnyzm) muszą zarobić na biuro oraz.....mieszkanie szefa, które jest w tym biurze (kamienica, 3-pokojowe mieszkanie) oraz telefon, paliwo itp.
9. przy pytaniu "czy to jest do negocjacji?" utwierdza moją dziewczynę, że jest to przemyślane i nienegocjowalne (pamiętając cytat wyżej o podwyżce). ale kiedy siedziała do 20tej, kiedy sama robiła konkretny (synonim duży) projekt wielce zadowolony, że ma wkład w rozwój firmy, a dziś juz zapomniał

10. historyjka jak z opery mydlanej;] przyjdzie czas zatem na nową umowę i pomijając fakt, że będę naciskał dziewczynę na rozmowę, aby gnojka przycisnąć do ściany to..................proszę o propozycje co zrobić pod względem prawnym (to że poszukujemy nowego pracodawcy dla niej to wiadomka

) aaaaa, dla niego to jest zrzucenie odpowiedzialności na ludzi, że kiedy nie będzie projektów oni nie będą mieć zarobku. jak można zaradzić?? Pomocy