Witam,
Mam pewien problem.
Od 1,5 miesiąca pracuję na stacji benzynowej z Pewną Muszelką w tle

.
Miesiąc temu zaszedł pewien incydent, o którym kierowniczka poinformowała mnie dopiero 3 dni temu.
Otóż, na 2 dniu 'szkolenia' , na 12godzinnej nocce , nabijając na terminal kart płatniczych nabiłam sumę 2,7 zł, zamiast 270 zł.
Jak już wspomniałam, dowiedziałam się o tym, dopiero teraz! Inaczej rozplanowałabym wydatki w sierpniu, gdyż we wrześniu muszę opłacić mieszkanie, studia itp.
Na początku kierowniczka usilnie chciała, żebym to spłaciła, chciała mi pójść na rękę i rozłożyć to na dwie raty. Ale po 'cichu' powiedziałam koleżance, że jak wiedziała od 3 tygodni i 'nie chciała mi psuć humoru' - jej słowa, to spłacę to i uciekam.
Ponieważ mają problem z ludźmi, bo co chwilę ktoś im 'ucieka', nagle zadzwoniła do mnie gdy byłam w domu i powiedziała, że ma numery rejestracyjne, filmik, ksero zdjęć , mogę wypisać z nią protokół i zgłosić to na policję.
a) mam umowę podpisaną tylko za lipiec, oraz 'odpowiedzialność materialną', fakt, zdarzyło się to w lipcu, ale umowy za sierpień jeszcze nie widziałam.
b) dostałam nową pracę, która będzie sprzyjała mojej nauce na studiach zaocznych i chciałabym się zwolnić.
teraz pytanie: jeżeli sprawa będzie negatywnie rozpatrzona przez policję, a ja nie podpisywałam żadnego zobowiązania, że to spłacę (koleżanki z pracy miały podobną sytuację i zawsze podpisywały takie pismo), czy mogę się spodziewać za jakiś czas, gdy nie będę już utrzymywała kontaktu z 'tą firmą' , mogą wysłać mi jakieś pismo pociągające do odpowiedzialności finansowej? albo co najgorsza ścigać to przez jakieś biuro windykacyjne?
z góry dziękuję za odpowiedź