"Pozbycie się" pracownika na miesiąc przed wygaśnieciem umowy - zgodne z prawem?
Witam wszystkich na forum - będę bardzo wdzięczna za komentarze i opinie
Postaram się w miarę szczegółowo opisać sytuację w której się znalazłam - a jest to sytuacja kuriozalna i nie wiem czy pracodawca nie przekroczył swoich uprawnień i nie złamał prawa
Jestem / byłam zatrudniona w oparciu o umowę o pracę na czas określony - to była moja druga umowa w firmie. Umowa wygasa w styczniu i miałam na uwadze fakt, że pracodawca nie koniecznie ma w planach przedłużać ze mną ową umowę. Fajna firma, fajni ludzie, właściciele ale bezpośredni przełożony, który de facto zarządza firmą jest kimś kogo ciężko nazwać managerem. Nasza współpraca była momentami ciężka a brak konsekwencji w działaniu, absurdalne decyzje i brak profesjonalizmu bardzo mi przeszkadzały. Mimo to nigdy nie słyszałam negatywnej krytyki, osiągałam namacalne sukcesy, sprawdzałam się na stanowisku, mimo, że przez ponad rok nie miałam nawet zakresu obowiązków i robiłam o wiele więcej niż moja rola wymagała. Dodam, że moja firma bardzo dobrze prosperuje, zatrudnia ok 30 osób i działa ponad 10 lat na rynku.
Miesiąc przed końcem umowy okazało się, że mam poważny problem z oskrzelami. Lekarz zasugerował, że mam siedzieć w domu co najmniej przez tydzień. Zadzwoniłam do mojego przełożonego i zapytałam czy mam brać L4 czy pracować zdalnie. Ponieważ moja praca nie wymaga obecności w firmie (bardzo samodzielne stanowisko) sądziłam, że tak jak zwykle będę mogła wykonywać moje obowiązki z domu. Tym razem okazało się, że nie i usłyszałam, że "powinnam odpocząć" i ok... przez firmowy komunikator poproszono mnie, żebym przesłała komputer do firmy bo akurat jeden się zepsuł - było to dziwne ale naiwnie uwierzyłam w dobre intencje. Zapewniono mnie, że tego samego dnia zostanie mi oddany sprzęt. Kilka godzin później zadzwonił do mnie przełożony na głośnomówiącym z HR zapytał czy siedzę i poinformował mnie, że firma nie będzie ze mną przedłużać umowy o pracę. Kilka minut później zablokowano mi maila firmowego. Więc klasa na całego...
Poczułam się jak dyscyplinarnie zwolniona. Mimo, że nic nie zrobiłam i co ciekawe ja nadal teoretycznie tam pracuje przez kolejne tygodnie - mimo, że de facto nie??? Sytuacja wyżej opisana miała miejsce w środę - HR wysłał lakoniczną wiadomość do pracowników, że nie będziemy dłużej współpracować. Od poniedziałku następnego tygodnia już była nowa osoba... więc "dyrektor" musiał mieć przecież biurko i sprzęt... nigdy nie słyszałam o takim procederze.. oczywiście chciał mnie zaprosić na "exit interview" celem wyjaśnienia sytuacji i dać mi rady na przyszłość ale nie ufam człowiekowi i myślę, że chciał mnie zwolnić (2 tygodniowy okres wypowiedzenia) i uniknąć sytuacji, że będę na L4
Obecnie jestem zatrudniona i na zwolnieniu - nie podoba mi się sposób w jaki mnie potraktowano - nie rozumiem jak można tak traktować dobrego, wyspecjalizowanego pracownika.. i stosować metody rodem z piekła. Czy można odebrać narzędzie do pracy komuś kto jest zatrudniony? Podkreślam, że nie zostałam zwolniona a jedynie poinformowano mnie o tym, że wygasza umowa za miesiąc?!? czy to jest normalne? praktykowane? czy to jest standard?
|