Mialam podobna sytuacje ze swoim mezem,czekalam liczylem na poprawe,zmarnowal zycie mnie a dzieci wpedzil w nerwice,doszla powoli agresja jak nie mial na picie i ciegle (to przez ciebie pije),ja pracowalam a on pil.Wyjechalam do angli bo juz nie dawalam rady utrzymac w Polsce domu i dzieci,powoli zabralam dzieci do siebie a rozwod z orzekaniem o jego winie dostalam na 1 rozprawie(jedynie czego zaluje to ze zwlekalam z rozwodem, 22 lata po slubie),ciegle mu wierzylam ze nas kocha i sie poprawi,przestanie pic,probowalam szpitala ,aa i czego sie tylko da ON pije do tej pory,matka go zywi,nie ma kontaktu z dziecmi,nie chce(tzn dzieci dzwonia do niego,on nidy do nich) ZYCIE ,nie licz ze on pic przestanie bo skonczysz jak ja