Mamy z mężem wspólność majątkową, obydwoje pracujemy i zarabiamy podobnie, obydwoje posiadamy również po lokalu, które należą do osobistych majątków (otrzymane przed ślubem), z których wynajmu czerpiemy dochody, również w podobnych kwotach. Posiadam również kolejny lokal, który od dłuższego czasu chcę i muszę wyremontować. Chciałam odkładać całość lub część dochodu z mojego lokalu na remont tego kolejnego, o czym poinformowałam mojego męża. On jednak nie zgodził się mówiąc że dochód, który ja czerpię z wynajmu jest wspólny i nie życzy sobie żebym te pieniądze odkładała bo mają być na wspólne wydatki. Dodam że uszczuplenie wspólnych dochodów o te pieniądze nie pogorszyły by w znacznej mierze standardu naszego życia materialnego. Mąż nie zgodził się również abym wzięła pożyczkę na ewentualny remont ww lokalu. Wygląda na to że dodatkowy dochód, który mam dzięki pracy moich dziadków po których odziedziczyłam lokal z którego czerpię zyski jest 'nie do ruszenia' bo mój mąż się na to nie zgadza i nie mam prawa w żaden sposób wykorzystać tych pieniędzy nawet na inwestycje na ten właśnie lokal czy kolejny, również należący wyłącznie do mnie, również odziedziczony po dziadkach. Wiem że dochody z wynajmu wchodzą do wspólnej 'kasy' ale uważam za absurdalne że nie mam nic do powiedzenia w momencie gdy muszę zainwestować pieniądze w tenże osobisty majątek. Sytuacja w której mój mąż decyduje w sprawie mojego majątku osobistego wydaje mi się krzywdzący i absurdalny..

Czy prawo przewiduje jakieś wyjątkowe postępowanie w takiej sytuacji aby zysk z majątku osobistego mógł zostać przeznaczony na tenże właśnie majątek?