Użytkownik | Stary człowiek oszukany na tak zwanym dożywociu. Prośba o pomoc.
Uprzejmie poproszę o poradę. Zanim zadam pytanie właściwe, to nakreślę tło i zaznaczam, że jest mi wstyd – za pseudo rodzinę. Mniej więcej chronologicznie jest tak:
Siedmioro rodzeństwa, w tym jedna siostra absolutnie od zawsze nielubiana i gnębiona przez większość rodzeństwa i to zupełnie bezzasadnie. Nazwijmy ją Franciszka. Opuściła dom rodzinny kilkadziesiąt lat temu, żyjąc biednie, ale spokojnie, nie mając nic swojego poza pokojem w swoim rodzinnym domu, który wyposażyła sobie samodzielnie. Bywała na święta, ale później już nie.
Czas płynął, reszta poukładała sobie życie lepiej lub gorzej, obecnie dwoje z rodzeństwa już nie żyje.
Przyszła wiele lat temu pora krojenia tortu w postaci gospodarstwa rolnego, domu oraz działek budowlanych. Na siebie wziął wszystko najmłodszy brat, zapewniając tak zwane dożywocie dwóm siostrom – tej, z którą mieszka oraz wspomnianej Franciszce. Trzecia siostra jest zakonnicą i nie wiadomo, jak to wyglądały tam sprawy dzielenia tortu z nią.
Franciszka przekroczyła już wiek emerytalny i dalsza rodzina oraz sąsiedzi zaczęli pytać domowników, gdzie jest Franciszka? Domownicy odpowiadają ludziom, że nie wiedzą, gdzie ona jest, pewnie nie chce wracać do domu. Zupełnie nie przeszkadza im to w odbieraniu jej emerytury, która przychodzi na adres domowy, czyli jej adres zameldowania.
Ja jestem bratankiem tego szemranego towarzystwa. Francziszkę spotkałem przypadkiem nad grobem ojca, czyli jej brata, w Dzień Zaduszny i porozmawiałem z nią chwilę. Na moje pytanie dlaczego ona nie wraca do domu, odpowiedziała, że nie ma do czego wracać, gdyż nie ma tam żadnych praw. Tak jej powiedział „dziedzic”, czyli ten najmłodszy brat, który dał jej do podpisania papiery na dożywocie. On jej powiedział, że jak ona coś chce, to ma iść do swojej siostry zakonnicy, gdyż „ona ma wszystkie papiery”.
Francziszka jest osobą nie tyle upośledzoną, co niskiego intelektu i dlatego tak ją rodzeństwo traktowało od zawsze. Usiłowałem jej wytłumaczyć, że rodzeństwo ją najzwyczajniej oszukuje, ale ona tego nie rozumie. Ona mieszka na jakichś pracowniczych kwaterach gdzie nie chcą jej już mimo, że pracuje tam za darmo.
Chciałbym jej pomóc. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to wyciągnięcie księgi wieczystej z sądu i pokazanie jej, co tam jest zapisane. Aby pozyskać tą księgę musiałbym wykazać interes prawny i to mogłoby się udać. Ona jednak tego prawdopodobnie nie zrozumie, a nawet gdyby, to rodzeństwo ją w domu zaszczuje.
Chciałbym Państwa zapytać, co można zrobić dalej, aby pomóc tej kobiecie? Gdzie interweniować? Urząd Gminy, Policja, Opieka Społeczna?
Nie mam w tym żadnego interesu finansowego, z tą pseudo rodziną, notabene zadeklarowanymi katolikami, nie utrzymuję kontaktów. Przemawia przeze mnie zwykła przyzwoitość i jestem przekonany, że mój nieżyjący ojciec, czyli najstarszy brat z tego towarzystwa i najbardziej przyzwoity, przewraca się w grobie, a gdyby wstał, to załatwiłby sprawy tak, jak robił to za życia.
|