Witam
Chciałbym przedstawić swój problem i proszę o pomoc w rozwiązaniu go.
Sytuacja miała miejsce w jednym z Kalwaryjskich barów do którego wraz z przyjacielem wstąpiłem na piwo`w godzinach nocnych (o 22 z minutami )
w tymże lokalu przebywała juz grupa osób zaprzyjaźnionych z właścicielem
zakupiliśmy zatem po browarze i usiedliśmy przy stoliku sącząc zimny trunek
lecz sielanka zakonczyła sie po jakichś 10-15 minutach gdy całe pozostałe towarzystwo opuścilo lokal i zostalismy sami z obsługa lokalu a zarazem wlascicielem w jednej osobie który stwierdził w momencie ze musimy opuścić lokal ponieważ on zamyka, wiec stwierdziliśmy ze to nie fair i ze po co nam sprzedal piwo nie informując ze zaraz bedzie zamykał to wybralibyśmy inny bar (ktory znajduje się zaledwie około 100 metrów od tego ) stwierdził ze juz dawno wszystkim mowił ze zamyka i ze tylko przeciagamy bo wszyscy juz poszli itp. jakies bzdurne tłumaczenia wiec na taka retorykę z jego strony padła od nas ze wyjdziemy jak dokończymy piwo bo dopiero jestesmy w polowie wiec costam pokrzyczał podąsał sie i kazał nam wyjść wiec ponownie uslyszał ze wyjdziemy jak dokończymy piwo po czym zadzwonil po ochronę która po 2-3min weszła i kazała nam opuscić lokal wiec usłyszała te sama odpowiedż wyjdziemy za kilka minut jak skończymy piwo po czym ochrona wykręciła rękę mojemu przyjacielowi i wyprowadzila go na zewnątrz po czym wrucił jeden z nich po mnie i po chwili opusciłem lokal ale bez wiekszej agresji z lekkin popychaniem mnie
Przed lokalem ochrona straszyła nas Policją wiec moj przyjaciel niewytrzymał i sam udał się na komisariat policji który znajdowal sie raptem około 150m od tego baru by w rozgoryczeniu i poczuciu wielkiej niesprawiedliwości złożyć zażalenie

po chwili zadzwonil do mnie zebym przyszedł na komisariat i potwierdził to co on mowi i tak tez sie stało.
Policja podjechała pod lokal ale właściciel zamknął lokal i uciekł bo było prawdopodobienstwo że byl lekko wstawiony

wiec policja poprosila na komisariat 2 ochroniarzy i wszyscy w 4-ke zostalismy przebadani alkomatem oczywiście u nas wyszły promile u ochrony nie a właściciela nie odnaleziono

policjant spisał jakies tam zeznania z całej sytuacji i stwierdził ze nie mamy paragonu na piwo itp. a ze nie jestem pieniaczem i nie podniecam sie tak błahymi sprawami przekonałem przyjaciela który był oburzony tym że siłą został usunięty z lokalu żeby nie zakładać żadnej sprawy bo to nie ma wiekszego sensu i po notatce policjanta spisaniu danych itp. opuściliśmy komisariat.
Wtedy myslałem że to koniec tej sprawy a tu dzis dzwoni do mnie policjant i mówi że mamy sprawe o zaklucanie spokoju publicznego ktora wniósł właściciel tegoż lokalu
mój znajomy po odwiedzeniu dzis komisariatu dostał 2 opcje od policjanta
1. przyznanie sie do winy i mandat w wysokości 100zł
lub
2. sprawa trafi do sądu
Jutro ja mam sie zgłosic na komisariat i co mam zrobic ?
1. przyjąć mandat za cos czego nie zrobiłem i miec spokój
czy
2.odmówić i skierowac sprawe do sądu
Ps. 100zł to nie sa dla mnie wielkie koszta ale nie chce miec takiej bzdury w papierach ponieważ jestem uczciwym człowiekiem i nie czuję sie winny choćby w najmniejszym procencie
Proszę pomóżcie