Witam!
Wczoraj miałem bardzo niemiłą sytuację. Mieszkam w domku, w jego okolicy jest pełno bloków, których mieszkańcy często parkują przed moim domem. Jeden samochód mam ja, drugi rodzice i trzeci siostra, która przyjeżdża do pracy. Wczoraj oboje ja i siostra nie mieliśmy miejsca, więc zaparkowaliśmy na chodniku naprzeciwko domu. Często tak robimy gdy nie ma opcji zaparkowania przed domem, a wolimy nie utrudniać ruchu samochodom. Jednakże zajmujemy w ten sposób większą część chodnika wychodząc z założenia, że pieszy i tak pójdzie drugą stroną - chodnikiem przy domu. Tam gdzie my staliśmy są stare ogrody, żywopłot wystaje na chodnik, są latarnie i małe drzewka, więc ludzi tą stroną zwykle nie chodzą. Gdybyśmy stali dwoma kołami na ulicy, już byłaby nieprzejezdna. Dodam, że ulica jest wyłożona kostką.
Kiedy przyjechałem do domu, wiedziałem, że tata pojechał odebrać mamę z pracy, więc mogłem się na siłę wcisnąć pomiędzy samochody S2 i S3 odcinając tym samym możliwość wjazdu na posesję - zaparkowałem naprzeciwko bramy (S5). Wszedłem do domu, włączyłem komputer po czym woła mnie moja luba, że mam szybko przyjść. Tata właśnie wjeżdżał na podwórko, a siostrze (S4) Straż Miejska zakładała już blokadę. Tata wjechał po czym ja (już po mandacie) wjechałem pomiędzy te S2 i S3.
Siostra ma ponad 10 lat prawo jazdy, ja prawie dwa i żadne z nas nigdy nie dostało mandatu, zatem mogło przysługiwać nam chociaż upomnienie, a dostaliśmy po 100zł i 1pkt. Nie chciałem przyjmować, ale to zrobiłem. Ponoć przysługuje mi odwołanie, ale nie wiem czy jest sens. Nie chodzi mi już o tą stówę, ale o ten punkt karny i zasadę.
Podejrzewam, że to złośliwa sąsiadka z rogu, która szła z wózkiem zrobiła donos. W momencie spisywania jednak jechała z maleństwem drugą stroną chodnika (i jakoś mogła). Od lat ponad 6 odkąd wyłożyli ulicę kostką jakoś nigdy nikomu to nie przeszkadzało. Nasza ulica jest krótka i pomijam fakt, że ich samochody (sąsiadki) stoją mniej niż 10m od skrzyżowania i zaraz przy przejściu dla pieszych utrudniając wjazd na ulicę (ruch wahadłowy). Ale ja wiem, że innej opcji nie ma, więc nie ma sensu dzwonić i donosić.
Na ulicy nie ma miejsc, ani zatoczek do parkowania. Nie ma znaków zakazu parkowania, ani informacji jak to robić.
Samochody na czerwono nie należą do nas. Do połowy ulicy wszyscy parkują od strony domów, a od jej drugiej części na ich przeciwko gdzie są same ogrody i działki.
Ja staram się zawsze parkować tak by nie utrudniać innym ruchu.
Teraz nie wiem czy mam z pokorą przyjąć ten mandat, czy jest jeszcze opcja by to inaczej załatwić, a jeżeli jest czy ma to sens.
Nie chcę by traktowano temat jako wylewanie żali, ale muszę wiedzieć czy na prawdę nie ma już innej opcji parkowania.
Diagram przedstawiający sytuację