Rowerzysta a pieszy
Witam wszystkich,
Jestem tutaj nowy, więc wybaczcie jeśli poruszany przeze mnie temat był omawiany. Proszę o radę w niżej opisanej sprawie.
Miałem dziś pewne zdarzenie. Wchodząc na pasy zostałem potrącony przez rowerzystę (starszy jegomość około 60-70 lat). Kierujący jednośladem przewrócił się, uderzając głową o asfalt. Chciałbym tutaj zaznaczyć, że go nie widziałem (przez te żółte barierki mające chronić pieszych przed potrąceniem) Oczywiście gapie przylazły. Pomogłem mu wstać, jednej z obecnych tam kobiet kazałem zadzwonić na pogotowie (staruszek mógł mieć przecież wstrząs mózgu). Jakieś pół minuty później przejeżdżał tamtędy patrol z Giżycka. Wylegitymował mnie i poszkodowanego, w międzyczasie przyjechała karetka, później dopiero policja z mojego miasta. Zaczęły się tłumaczenia, starszy jegomość nic nie ściemniał, jechał przepisowo. Ja zeznałem, że jak napisałem wyżej, nie zauważyłem go. Wszystko jest ok. Staruszek po opatrzeniu wsiadł na rower i pojechał dalej, a mnie zaprosili do radiowozu. Pouczenia nie będzie, mandat. Ok, 50 złotych to nie jest jakiś wydatek wielki. Na chwilę przed wypisywaniem, odezwała się radiolka policjanta, "wstrzymaj się z tym mandatem". Jest nadzieja, może będzie tylko reprymenda. "Potraktuj to jako kolizję w ruchu drogowym", pytam się więc czy będzie to więcej czy mniej. Było więcej, aż czterokrotnie. Mandat przyjąłem (mój pierwszy). Niby wtargnąłem na jezdnię. Przejście jest oznaczony, ślepy by je nawet zauważył. Mam więc pytania, czy da radę jeszcze się od tego odwołać, jakie mam szanse wygrać sprawę? Jeśli nie da rady to czy za nie zapłacenie mandatu (jestem tegorocznym maturzystą, stałego dochodu nie mam, jestem zameldowany u rodziców) będę jakoś ukarany?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
|