postępowanie przed NSA
Byłbym wdzięczny za poradę w następującej sprawie:
W dniu 11 września 2011 fotoradar zarejestrował moje przekroczenie prędkości, więc otrzymałem po jakimś czasie kwity do wypełnienia i je odesłałem wypełnione godząc się przyjąć mandat.
Długo było cicho i prawie po roku, chyba 9 września 2012 r. przyszedł mandat na mój adres stały i został odebrany przez członka rodziny. Sprawdziłem Ustawę i z uwagi na to, że termin na nałożenie mandatu w takiej sytuacji wynosi 180 dni, zignorowałem ten mandat. Po prawie kolejnym roku przyszła informacja/egzekucja komornicza z US i zacząłem się odwoływać, że Inspektor Transportu Drogowego nie miał prawa nałożyć mandatu, bo było po terminie 180 dni (konsultowałem z różnymi ludźmi, którzy doradzali że termin 180 musi wystarczyć do doręczenia mandatu).
W końcu sprawa poszła do WSA (niestety nie mogłem być w tym dniu na rozprawie) i jakież było moje zdziwienie, że WSA podzielił argumentację Inspektora Transportu Drogowego (ITD) i oddalił moją skargę.
Fundamentem argumentacji ITD było to ,że termin 180 dni liczy się od zdarzenia/rejestracji do momentu wprowadzenia informacji przez funkcjonariusza do systemu informatycznego o decyzji dotyczącej nałożenia mandatu - co wydaje mi się absurdem. Uważam, że co najmniej data na mandacie powinna być uznana jako punkt odniesienia w tym przypadku.
Faktem jest, że Ustawa nie precyzuje momentu, w którym nakładany jest mandat w takiej sytuacji, ale na mandacie była bodajże data 5 września 2012 roku, zatem moim zdaniem ta data powinna być uważana za datę nałożenia mandatu, a nie (nie do sprawdzenia) data "wstukania" czegoś przez funkcjonariusza do komputera - ITD informuje, że nastąpiło to (ca.) po 150 dniach (czyli ponad kolejnych 150 dni "bujali" się z wydrukowaniem mandatu i przesłaniem na mój adres).
Mam teraz parę dni na złożenie skargi kasacyjnej do NSA i byłbym wdzięczny za Wasze opinię, czy mam szansę wygrać...
Dzięki z góry
|