Witam,
ja troszeczkę z nietypową sprawą..
Chciałabym zapytać, czy orientuje się może ktoś, jak wygląda sprawa z ubezpieczeniem własnego dziecka?
Moja "mama" założyła mi polisę na życie.
Miałam wtedy niecałe 15 lat, było to w 2003 roku.
Cały czas utrzymywała, że chce założyć mi polisę, abym w przyszłości miała jakieś zabezpieczenie finansowe.
Jak to matce - nikomu bardziej nie ufałam.
Zgodziłam się i podpisałam wtedy papiery.
Mineło kilka lat, w domu były pewne problemy, które ja jako najmłodsze dziecko niekoniecznie dobrze znosiłam. Mam starszą siostrę i brata, zaczeło się od tego, że brat zrobił dość wysokie długi, ale mniejsza o to teraz.
Problemy się nawarstwiały, ja byłam w okresie dojrzewania, matka praktycznie w ogóle nie zwracała na mnie uwagi, była jakaś oziębła.
Na fali wydarzeń w domu, chciałam uciec, a przez matkę popełnić samobójstwo. W otoczeniu, w któym dorastałam, nie do przyjęcia było mówić głośno, że są problemy, bo przecież, mieliśmy własny dom itd..
To, że mi nie było dobrze w domu spotykało się zawsze z krytyką i opowiadaniem bzdur.
Dążę do tego, że po tych wydarzeniach, chciałam pójść na studia, więc poprosiłam mamę, czy mogłabym część tych pieniędzy z polisy wypłacić, aby mieć lepszy star edukacyjny.
Niestety mama odmówiła, więc wyprowadziłam się z domu po liceum i zaczęłam na siebie zarabiać, wynajmować najpierw pokój, pożniej mieszkanie, w miarę możliwości.
Kiedy miałam te 18 lat ubezpieczycielka powinna wszystkie dokumenty związane z polisą mi przedstawić i chociaż się ze mną spotkać.
Nic takiego się nie wydarzyło.
Zadzwoniła, ale z lekkim opóźnieniem, bo pod koniec 2010 roku, czyli po 4 latach, od kiedy powinna.
Oczywiście spotkałam się z tą panią, aby dowiedzieć się więcej.
To co się dowiedziałam, zszokowało mnie, a wręcz myślałam, że dostanę zawału.
Polisa była "na mnie", tzn. matka wpłacała pieniądze na polisę, ja byłam osobą UBEZPIECZONĄ, a w przypadku mojej śmierci, moja MAMA jako jedyna UPOSAŻONA, dostałaby 200 tys zł. Czyli wynika z tego, że nie mama założyła polisę na siebie i w przypadku jej śmierci ja bym dostała jakieś pieniądze, tylko zakładała, że przeżyje własne dziecko. No tak to rozumiem, chyba, że się mylę.
Dodam, że ubezpieczyła mnie mama w przypadku śmierci 130 zł miesięcznie(samobójstwo, nieszczęśliwy wypadek), natomiast nie chciało jej się płacić 8 zł więcej w przypadku choroby, czy pobytu w szpitalu, co jest dla mnie w ogóle absurdem.
Dzwoniłam, do ubezpieczyciela ING, do placówek, ale nikt nie potrafi odpowiedzieć mi na pytanie jak to możliwe, że taką polisę można założyć własnemu dziecku?
Czy może ktoś mi powiedzieć, co by było gdybym wtedy mając 18 lat popełniła samobójstwo? czy ona dostałaby 200 tys za mnie?
Dodatkową atrakcją tego wszystkiego jest to, ze chciałabym jej założyć sprawę sądową, ale nie o odszkodowanie itp, nie chodzi mi o pieniądze, moja mama jak się okazało ma chorobę - zastępczy zespół Munschausena, niestety to mi się potwierdziło, bo zaniosłam jedzenie przygotowane przez nią do sanepidu i wykryło, że znajdują się tam związki chemiczne "Barbiturany", które w większej dawce mogą spowodować śmierć.
Tak więc zakładam, że moja mama ma chorobę psychiczną i to wszystko pewnie na fali tego, ona sama nie chce się poddać leczeniu, więc zostaje mi sąd i może tam mi pomogą ją skierować chociaż do jakiegoś lekarza psychiatry lub do kogoś, kto się tym zajmie, bo ja już nie mam sił.
Moje pytanie brzmi czy prawnie są jakieś paragrafy regulujące kwestię założenia polisy na drugą osobę, a w szczególności na dziecko? i jeśli by się to okzało nie zgodne z prawem, czy może być argumentem w sprawie, przeciwko matce?
Dziękuję z góry za pomoc.