Niewypłacone Pieniądze.
Pracowałam jako promotorka w sieci klubów ze striptizem.
Praca polegała na zapraszaniu do klubu gości, oraz przedstawianie oferty.
Za każdego wprowadzonego klienta, który coś kupił (np piwo, colę, drinka) firma płaciła 40 zł netto.
Klient wchodząc miał bilet wstępu z inicjałami promotora, więc na tej podstawie były wejścia wbijane do systemu, do którego każdy pracownik miał dostęp online.
Wszystko wydaje się piękne, faktycznie można było zarobić po około 5000 zł tygodniowo na rękę.
Pieniążki były wypłacane w formie tygodniówek, dzielone na pół.
W środy przychodziło 50% wynagrodzenia za poprzedni tydzień, a w poniedziałek drugie 50%.
Kto rezygnował z pracy z dnia na dzień nigdy nie dostawał zaległego przelewu.
Ponadto firma nie uznawała zwolnień lekarskich i nakładała kary pieniężne na pracowników.
Kazali na przykład pracować z zapaleniem oskrzeli, nawet jeśli pracownik miał L4, inaczej kara od 500-1000 zł nieobecność.
Blokowane także były wynagrodzenia jak ktoś szedł na urlop, a wypłacane było dopiero gdy pracownik wrócił już do pracy z urlopu.
Kary finansowe były nakładane za wszystko: nieodpowiednie obuwie, trzymanie rąk w kieszeni, podejrzenie związku w pracy (np kelnerki z ochroniarzem), za spóźnienie, nieodebranie telefonu od monitoringu, oraz za brak wprowadzonych klientów.
Wszystkim zarządzał monitoring, obserwując pracę klubów i promocji, pracownicy monitoringu potrafili mobbingować, wysyłać SMSy typu "weźcie sie k***a do roboty bo wam wszystkim wpier***ę karę 500zł", "jeśli nie zrobisz wejścia w tej godzinie, to dostaniesz ujemną premię w wysokości 100 zł".
Firma też potrafiła zmusić pracownika by pojechał na transfer do innego miasta, np z Rzeszowa do Sopotu, nie pytając się czy ktoś może (dzieci, zwierzęta), jeśli pracownik się nie godził na transfer dostawał karę finansową.
Ponadto każdy nowy pracownik rozpoczynając pracę, przez pierwsze trzy miesiące pracy miał zabierane 25% kwoty z każdej wypłaty (firma nazywało to "mrożeniami").
Mrożenia miały być zwracane, wypłacane regularnie na konto co tydzień, pracownikom którzy się zwolnili.
Oczywiście nigdzie w umowie nie ma żadnej informacji o tych mrożeniach.
Był także co tydzień pobierane opłaty, np 50 zł za mieszkanie służbowe (osobom które tam nigdy nie był), czy za fikcyjne lekcje języka angielskiego.
Pracownicy też byli zmuszeni pracować pod "nasłuchem" - czyli trzymanie w ręku swojego prywatnego telefonu, by monitoring słyszał czy faktycznie pracuję (czyli np trzymanie w ręku o 3:00 w nocy na ulicy swojego smartfona wartego 4000 zł).
Wszyscy pracownicy byli objęci umową o dzieło lub zlecenie.
Nie zostały też wypłacone pieniądze sprzed pandemii, chociaż firma obiecywała wszystkim wszystko wypłacić.
Proszę o informacje w jaki sposób mogę odzyskać swoje pieniądze.
Sprzed epidemii niezostało mi wypłacone około 1500 zł, oraz około 200-300 zł za bilety PKP.
Z mrożeń mam niewypłacone ponad 3500 zł.
Mam wyciągi z konta bankowego z każdej wypłaty.
Mam też porobione screeny z systemu pracowniczego, wszystkich wejśc jakie kiedykolwiek wprowadziłam, screeny wszystkich kar jakie dostałam (łącznie ponad 20 000 zł).
Mam również zapisane SMSy, kopie umów, oraz bilety PKP za które firma niezwrociła mi pieniędzy, nieuznane przez firmę zwolnienia lekarskie.
Jest też wiele (kilkadziesiąt) byłych pracowników chcących odzyskać pieniądze, które również posiadają na to dowody.
Pieniądze na prawnika mam odłożone, ale wiem też że firma dla której pracowałam ma wielu bardzo dobrych prawników.
Czy pracodawca może ot tak sobie komuś niewypłacić pieniędzy?
Czy legalne jest zabranie komuś 1000 zł z wypłaty za karę, bo był chory? Można komuś wbić karę -50 zł za nieodebranie telefonu?
Można komuś wysłać SMSy o treści typu "masz być k***a w robocie bo ci zablokuje wypłatę" ?
Jakie są szanse na wygranie ewentualnej sprawy w sądzie i odzyskanie swoich pieniążków?
|