Dzisiaj znowu miałam rozmowę z jedną z kobiet tam pracujących, nota bene mam jej serdecznie dość

. Wczoraj rozmawiałam z kobietą z działu prawnego, która rzeczowo i kulturalnie (naprawdę!) odpowiedziała, że dowie się co i jak z tą wpłatą i oddzwoni. Niestety dzisiaj oddzwoniła ta.. ekhem... druga i oczywiście zaczęła zarzucać mi kłamstwo, bo "niemożliwe, żeby ktoś od nich podjął się zasięgnięcia informacji odnośnie dłużnika". Tak czy inaczej - ta uparcie wciskała mi, że pieniądze MUSZĄ iść na konto komornika (czyli te 1355 zł - połowa zadłużenia), a dopiero potem dzwonię do komornika, pytam się ile zostało do zapłacenia kosztów i to reguluję. Potem znowu zaczęła krzyczeć, więc zakończyłam rozmowę. Ot, taki misz masz.